Silme
patrzył na króla Artemidis z mieszanymi uczuciami. Wybuch władcy nie podniósł
go na duchu. Choć teraz patrzyły na niego ciepłe i pełne czułości oczy, nie
mógł zapomnieć wściekłości, która jeszcze przed chwilą wypływała z tychże
źrenic.
- Ach!
W końcu mogę cię poznać, Silme!
- Wasza
Wysokość – Ireth skłoniła głowę przed władcą, choć była na niego zdenerwowana
nie mogła pozwolić by Andor zmalał w oczach Silme, jeszcze nie teraz. – Przedstawiam narzeczonego Jego Książęcej
Mości, Silme Galen. Silme, przed tobą stoi… - Ireth urwała widząc gwałtowny
ruch Andora. Ten machnął ręką na swoją straż przyboczną, która wyszła z Wielkiej
Sali.
-
Dyrektorze – zwrócił się do Dumbledore’a. – Czy mógłby pan nas zostawić?
- Ależ
oczywiście. – Bardzo niezadowolony Albus wyszedł z Sali, czując po raz kolejny,
że to nie on tu rozdaje karty. Zaczęło go to powoli denerwować.
Ireth
spojrzała na Andora, gdy drzwi zamykały się za dyrektorem. Król zaczął krok po
kroku zbliżać się do Silme. Robił to z rozwagą jakby podchodził do małego, płochliwego
zwierzątka. W końcu, gdy młody elf był na wyciągnięcie ręki, władca zmarszczył
brwi i intensywnie zaczął nad czymś myśleć.
- Wasza
Wyso…? – Silme urwał, gdy ciepłe ramiona otoczyły go i przycisnęły do umięśnionego
torsu. W jednej chwili Harry został wciągnięty w stan błogiego spokoju i
poczucia bezpieczeństwa. Mógł wreszcie poczuć jak to jest mieć…
- Będę
twoim przyszłym teściem! Możesz mówić do mnie tato. – szepnął Andor do ucha
Silme.
- Ale
pamiętaj by w oficjalnych sytuacjach używać „Wasza Wysokość”. Zrozumiano? –
powiedziała Ireth. Przez cały czas uścisku elfów miała zamknięte oczy,
zostawiając ich samych w tej intymnej chwili. Nie widziała jak Silme kiwnął jej
głową w geście potwierdzenia, chowając twarz w szacie króla pozwolił aby kilka
łez wypłynęło spod jego powiek. Zielone oczy, zaszklone i błyszczące jak
szmaragdy, zamknęły się, by ciało mogło chłonąć tę chwilę – bezpieczeństwa i
czegoś jeszcze. Miłości?
- Witaj
w domu, Silme.
-
Wróciłem.
* * *
Dwójka
elfów nie zauważyła nawet, gdy Ireth wyszła z Sali. Nienawidziła czułości. Nie
po tym czego świadkiem była. Przemierzając korytarze szarpane przez zimny
wiatr, który przyprowadził swoim podmuchem noc, mijała kolejne okna, których
szyby zdawały się płakać, niepomne szczęśliwej chwili, w której na moment
został zamknięty jej podopieczny.
- Ireth.
– wieszczka zatrzymała się. Nasłuchując powoli, obróciła się w stronę szyby. Wytężając
wzrok zwykły śmiertelnik mógłby zobaczyć, iż zamiast jednej osoby odbijają się
w jej tafli dwie postacie. – Wszystko idzie zgodnie z planem?
- Tak.
Zdrajca wykonał swój ruch.
- Nie możemy dopuścić do ziszczenia ich planów.
Mają już po swojej stronie niewolników Miru.
- Mamy
mało czasu.
- Dokładnie. Jeśli zajdzie taka konieczność –
przyspiesz ożenek księcia ze Smokończykiem. Potrzebujemy jego mocy.
- Nawet
gdy nie będzie umiał jej poskromić? Pani! Przecież on zginie!
- Nie zginie. Nie odważą się go zabić. A jego
samego poprowadzą jego instynkty. Nastała
chwila ciszy, pośród której zaniepokojony oddech wieszczki był niczym grzmot
przecinający dolinę Nurn. Czerwone oczy wpatrywały się w postać stojącą za nią.
Była zdenerwowana, po raz kolejny wszystko wymykało im się z palców. Najpierw
Wielka Ucieczka, później Wojna o Pierścień I i II, potem agresja na resztki
popleczników Saurona i ciężka walka o byt, o własny kraj, o jakiekolwiek
poparcie. Zawsze sami, zawsze.
- Tym razem otrzymamy pomoc.
-
ZAMILCZ! – Ireth obróciła się gwałtownie, a z jej dłoni wystrzeliła kula ognie,
która roztrzaskała zbroję i kawałek ściany za nią. Po tym wybuchu oparła się o
ścianę i powoli ześlizgnęła się po niej na ziemię. Czerwone oczy lśniły
bezsilnością i bólem, bólem całej krwawej historii Artemidis.
- Damy radę.
-
Zamknij się. – wyszeptała, chowając swoją twarz w podkulone kolana. Po korytarzu rozległ się cichutki, prawie
niedosłyszalny szloch.
* * *
-
Chciałbym z tobą porozmawiać, Silme. Dowiedzieć się czegoś o tobie, w końcu
niedługo mamy stać się rodziną. – król uśmiechnął się do chłopaka. Dziwnie było
tak siedzieć przy stole prezydialnym z władcą elfów i pić z nim herbatę. I to
nie taką do jakiej był przyzwyczajony. Dostał napar z liści mięty i jakiś
czarnych kuleczek, które Andor nazywał melą. Miał on bardzo wyraźny aromat,
jednak na tyle przytłumiony, iż idealnie pasował pod atmosferę ich spotkania. –
Więc? Opowiesz mi coś o sobie? – Andor spojrzał na młodego elfa spod
przymkniętych powiek. – Dobrze, to zrobimy tak. Ja powiem ci troszkę o sobie a
potem ty mi opowiesz o tobie. Dobrze? – Silme bezwiednie skinął głową wciąż
onieśmielony swoim wcześniejszym zachowaniem. W jakiś dziwny i pokręcony sposób
wiedział, iż mógł zaułach temu elfowi mimo, że poznali się dosłownie przed chwilą.
Czuł, że mógłby mu mówić per „ojcze”, a może z czasem nawet „tato”?
-
Dobrze, Silme. Mam na imię Andor i nawet
nie pytaj ile mam lat, bo przestałem liczyć koło trzech tysięcy. – uśmiechnął
się bardzo „swojskim” uśmiechem, niepasującym do jego arystokratycznego
pochodzenia, ale tak bardzo do niego pasującym.
– Jestem wnukiem Orophina Zdobywcy i synem jednego z ostatnich
Skomończyków. Bardzo żałuję, że nie mam z tego nic oprócz krwi. Moim marzeniem
do tysiąc pięćsetnego roku życia było mieć smokońskie skrzydła i te ozdóbki na
twarzy. Jestem królem odkąd osiągnąłem pełnoletniość. Uwielbiam słodycze i
szatki, które często podkrada mi mój syn – chociaż nie wiem dlaczego, on ma
talię wojownika i moje szaty mu nie pasują! – Silme zaczął chichotać widząc
oburzenie na twarzy przyszłego teścia – Nie ma się co śmiać! Laure jest ode mnie
dwa razy szerszy, a ja mam bardzo zwiewne szatki. No wiem – podniósł ręce w
obronnym geście - może powinienem powoli stopować w końcu mam lat ile mam, no
ale ja lubię te szatki. No i moja żona nigdy ich nie lubiła, bo mężczyźni
zawsze się za mną oglądali, no ale co ja za to mogę, Silme – zwrócił się do
młodszego z dziwnym błyskiem w oku – że mam to coś co tygryski lubią
najbardziej?
Dostając
napadu śmiechu, Silme stwierdził, że może przyzwyczaić się do rozmów taka jak
te. Szczególnie, gdy usłyszał, że król dołączył do niego również obsesyjnie chichocząc.
* * *
Albus
Dumbledore uważał się za człowieka bez którego nic nie ma prawa się stać. On
przewodniczył Wizengamontowi. On był członkiem Międzynarodowej Konfederacji
Czarodziejów. On miał w garści szefa Biura Aurorów. On miał wpływ na Ministra
Magii. On opiekował się i miał wpływ na młode pokolenia czarodziejów. To jego
bał się sam Lord Voldemort. Jednak w obecnej sytuacji coś zaczęło mu uciekać. A
może lepiej powiedzieć ktoś.
Harry
Potter. Chłopiec, Który Przeżył. Złoty Chłopiec. Dziecko Przepowiedni.
Czarodziej, który uosabia wszystkie nadzieje i skupia całe dobro
czarodziejskiego świata. To właśnie ta mała kropka na końcu zdania, mała
kropeczka nad „i”. To właśnie on mu ucieka. Ucieka od odpowiedzialności, od
jego planów, od jego wpływu.
Utratę
chłopca mógłby przeżyć. Wystarczyłoby żeby go oficjalnie poparł, a wszyscy
poszliby za Albusem wszędzie, nawet do Dziewiątego Kręgu Piekielnego. Nie mógł
przeboleć fortuny Potterów. Całe masy ksiąg uratowanych po upadku klanu.
Wszystkich papirusów z informacjami. To wszystko wymknęło mu się z rąk, wraz z
wiadomością o nowym opiekunie prawnym Harry’ego Pottera.
Później
było jeszcze gorzej, bo jak walczyć z wrogiem, którego nie widać, którego się
nie zna. Ministerstwo Magii nie potrafiło mu udzielić odpowiedzi na nurtujące
pytanie: „kto wszedł mu w drogę?”. Wszystkie dokumenty chłopka o imieniu Harry
Potter – zniknęły.
Albus
miotał się po swoim gabinecie, próbując wpaść na jakikolwiek pomysł, gdy nagle
doznał olśnienia.
-
Będzie trudno przezwyciężyć takiego przeciwnika. Jednak nie pozostawiliście mi
wyboru. Przykro mi Ireth, ale nasza przyjaźń skończyła się w momencie, gdy
wzięłaś mojego Harry’ego.
Rozdział 22
Rozdział 22
Dzięki za nowy rozdział jest świetny i już nie mogę doczekać się następnego =p Mam pytanie czy zamierzasz pogłębić stosunki Andora z Tomem? kurde strasznie mi się spodobało to jak Voldemort dostaje ślinotoku na jego widok (=^v^=)
OdpowiedzUsuńNARESZCIE!
OdpowiedzUsuńCholera, nie masz najmniejszego pojęcia ile ja czekałam na kolejny rozdział. I jestem tak beznadziejnie szczęśliwa. :)
Z każdym rozdziałem coraz bardziej uwielbiam tego króla. xD Jest zabójczy i nie mam pojęcia jak Silme mógł tyle wytrzymać bez roześmiania się. Ja bym padła od razu, a on dzielna istotka, dopiero pod koniec nie wytrzymał. Ciekawa jestem kary jaką dostanie księciunio. Będzie baaardzo zła? :> Czy może Andor będzie łaskawy i daruje mu winę, hm?
Nie lubię Dumbla, ale to chyba było do przewidzenia, prawda? I czyżby wymyślał jakieś świństwo, które spieprzy po raz kolejny życie Silme? Hm, hm, hm. Kto by się spodziewał.
Czekam na kolejny rozdział (mam nadzieję, że nie będę musiała tyle czekać *płaksu*), więcej Silme + księciulek. I poproszę Toma. Jak nie w następnym rozdziale, to trochę potem, ale proszę, proszę o jakieś zUe plany. Proszę?
Weny i chęci. I czasu, bo ten debil wciąż ucieka i w dupie ma nasze potrzeby. xD
Tirea
myślę że obsesja to dobre słowo- kocham to opowiadanie ma w sobie wszystko to czego się spodziewam i mimo to wspaniale zaskakuje <3 kto by pomyślał crossover lotra i hp :3 świetne, trochę więcej Toma :D
OdpowiedzUsuńMaturą się nie przejmuj-dasz radę. Moim zdaniem jest za wiele krzyku i przesadnych nerwów o to cholerstwo. Dla własnej satysfakcji można starać się o dobre wyniki, ale szczerze..wszyscy potem mają je gdzieś. Zwykły świstek papieru informujący o tym, że coś takiego się ma. Nic więcej.
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału-bardzo się cieszę, że go dodałaś :) Po Albusie można się spodziewać wszystkiego. Harry mam nadzieję, że będzie miał szczęśliwą rodzinę. Mieć za teścia tak pozytywnego gościa, tylko pozazdrościć :)
Pozdrawiam
PS. Sorki za ten mój wywód o maturze, ale matura to bzdura :)
Mam takie pytanie bo po prostu zzera mnie ciekawosc. O czym bedzie ten nowy projekt? :*
OdpowiedzUsuńUwielbiam, kocham i ubóstwiam ten blog. Chce więcej i pytam czemu ostatnia notka taka krótka? Życzę dużo, dużo i jeszcze więcej weny. Pozdrawiam i czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńInuRo
Witam,
OdpowiedzUsuńwięc Ireth wie jednak o tym zdrajcy i co planuje, król jest naprawdę wspaniałą osobą, Harry poczuł się bezpiecznie, niepokoi mnie Dumbelldorf i co on planuje...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia