WAŻNE!

Proszę o informację gdyby któryś z rozdziałów/one-shotów/specialów/shotr story był źle lub w ogóle niepodpięty. Za wszelkie spostrzeżenia dziękuję.

niedziela, 29 września 2013

>> Rozdział 21



                Silme patrzył na króla Artemidis z mieszanymi uczuciami. Wybuch władcy nie podniósł go na duchu. Choć teraz patrzyły na niego ciepłe i pełne czułości oczy, nie mógł zapomnieć wściekłości, która jeszcze przed chwilą wypływała z tychże źrenic.
                - Ach! W końcu mogę cię poznać, Silme!
                - Wasza Wysokość – Ireth skłoniła głowę przed władcą, choć była na niego zdenerwowana nie mogła pozwolić by Andor zmalał w oczach Silme, jeszcze nie teraz.  – Przedstawiam narzeczonego Jego Książęcej Mości, Silme Galen. Silme, przed tobą stoi… - Ireth urwała widząc gwałtowny ruch Andora. Ten machnął ręką na swoją straż przyboczną, która wyszła z Wielkiej Sali.
                - Dyrektorze – zwrócił się do Dumbledore’a. – Czy mógłby pan nas zostawić?
                - Ależ oczywiście. – Bardzo niezadowolony Albus wyszedł z Sali, czując po raz kolejny, że to nie on tu rozdaje karty. Zaczęło go to powoli denerwować.
                Ireth spojrzała na Andora, gdy drzwi zamykały się za dyrektorem. Król zaczął krok po kroku zbliżać się do Silme. Robił to z rozwagą jakby podchodził do małego, płochliwego zwierzątka. W końcu, gdy młody elf był na wyciągnięcie ręki, władca zmarszczył brwi i intensywnie zaczął nad czymś myśleć.
                - Wasza Wyso…? – Silme urwał, gdy ciepłe ramiona otoczyły go i przycisnęły do umięśnionego torsu. W jednej chwili Harry został wciągnięty w stan błogiego spokoju i poczucia bezpieczeństwa. Mógł wreszcie poczuć jak to jest mieć…
                - Będę twoim przyszłym teściem! Możesz mówić do mnie tato. – szepnął Andor do ucha Silme.
                - Ale pamiętaj by w oficjalnych sytuacjach używać „Wasza Wysokość”. Zrozumiano? – powiedziała Ireth. Przez cały czas uścisku elfów miała zamknięte oczy, zostawiając ich samych w tej intymnej chwili. Nie widziała jak Silme kiwnął jej głową w geście potwierdzenia, chowając twarz w szacie króla pozwolił aby kilka łez wypłynęło spod jego powiek. Zielone oczy, zaszklone i błyszczące jak szmaragdy, zamknęły się, by ciało mogło chłonąć tę chwilę – bezpieczeństwa i czegoś jeszcze. Miłości?
                - Witaj w domu, Silme.
                - Wróciłem.


* * *

                Dwójka elfów nie zauważyła nawet, gdy Ireth wyszła z Sali. Nienawidziła czułości. Nie po tym czego świadkiem była. Przemierzając korytarze szarpane przez zimny wiatr, który przyprowadził swoim podmuchem noc, mijała kolejne okna, których szyby zdawały się płakać, niepomne szczęśliwej chwili, w której na moment został zamknięty jej podopieczny.
                 - Ireth. – wieszczka zatrzymała się. Nasłuchując powoli, obróciła się w stronę szyby. Wytężając wzrok zwykły śmiertelnik mógłby zobaczyć, iż zamiast jednej osoby odbijają się w jej tafli dwie postacie. – Wszystko idzie zgodnie z planem?
                - Tak. Zdrajca wykonał swój ruch.
                - Nie możemy dopuścić do ziszczenia ich planów. Mają już po swojej stronie niewolników Miru.
                - Mamy mało czasu.
                - Dokładnie. Jeśli zajdzie taka konieczność – przyspiesz ożenek księcia ze Smokończykiem. Potrzebujemy jego mocy.
                - Nawet gdy nie będzie umiał jej poskromić? Pani! Przecież on zginie!
                - Nie zginie. Nie odważą się go zabić. A jego samego poprowadzą jego instynkty.         Nastała chwila ciszy, pośród której zaniepokojony oddech wieszczki był niczym grzmot przecinający dolinę Nurn. Czerwone oczy wpatrywały się w postać stojącą za nią. Była zdenerwowana, po raz kolejny wszystko wymykało im się z palców. Najpierw Wielka Ucieczka, później Wojna o Pierścień I i II, potem agresja na resztki popleczników Saurona i ciężka walka o byt, o własny kraj, o jakiekolwiek poparcie. Zawsze sami, zawsze.
                - Tym razem otrzymamy pomoc.
                - ZAMILCZ! – Ireth obróciła się gwałtownie, a z jej dłoni wystrzeliła kula ognie, która roztrzaskała zbroję i kawałek ściany za nią. Po tym wybuchu oparła się o ścianę i powoli ześlizgnęła się po niej na ziemię. Czerwone oczy lśniły bezsilnością i bólem, bólem całej krwawej historii Artemidis.
                - Damy radę.
                - Zamknij się. – wyszeptała, chowając swoją twarz w podkulone kolana.  Po korytarzu rozległ się cichutki, prawie niedosłyszalny szloch.

* * *

                - Chciałbym z tobą porozmawiać, Silme. Dowiedzieć się czegoś o tobie, w końcu niedługo mamy stać się rodziną. – król uśmiechnął się do chłopaka. Dziwnie było tak siedzieć przy stole prezydialnym z władcą elfów i pić z nim herbatę. I to nie taką do jakiej był przyzwyczajony. Dostał napar z liści mięty i jakiś czarnych kuleczek, które Andor nazywał melą. Miał on bardzo wyraźny aromat, jednak na tyle przytłumiony, iż idealnie pasował pod atmosferę ich spotkania. – Więc? Opowiesz mi coś o sobie? – Andor spojrzał na młodego elfa spod przymkniętych powiek. – Dobrze, to zrobimy tak. Ja powiem ci troszkę o sobie a potem ty mi opowiesz o tobie. Dobrze? – Silme bezwiednie skinął głową wciąż onieśmielony swoim wcześniejszym zachowaniem. W jakiś dziwny i pokręcony sposób wiedział, iż mógł zaułach temu elfowi mimo, że poznali się dosłownie przed chwilą. Czuł, że mógłby mu mówić per „ojcze”, a może z czasem nawet „tato”?
                - Dobrze, Silme.  Mam na imię Andor i nawet nie pytaj ile mam lat, bo przestałem liczyć koło trzech tysięcy. – uśmiechnął się bardzo „swojskim” uśmiechem, niepasującym do jego arystokratycznego pochodzenia, ale tak bardzo do niego pasującym.  – Jestem wnukiem Orophina Zdobywcy i synem jednego z ostatnich Skomończyków. Bardzo żałuję, że nie mam z tego nic oprócz krwi. Moim marzeniem do tysiąc pięćsetnego roku życia było mieć smokońskie skrzydła i te ozdóbki na twarzy. Jestem królem odkąd osiągnąłem pełnoletniość. Uwielbiam słodycze i szatki, które często podkrada mi mój syn – chociaż nie wiem dlaczego, on ma talię wojownika i moje szaty mu nie pasują! – Silme zaczął chichotać widząc oburzenie na twarzy przyszłego teścia – Nie ma się co śmiać! Laure jest ode mnie dwa razy szerszy, a ja mam bardzo zwiewne szatki. No wiem – podniósł ręce w obronnym geście - może powinienem powoli stopować w końcu mam lat ile mam, no ale ja lubię te szatki. No i moja żona nigdy ich nie lubiła, bo mężczyźni zawsze się za mną oglądali, no ale co ja za to mogę, Silme – zwrócił się do młodszego z dziwnym błyskiem w oku – że mam to coś co tygryski lubią najbardziej?
                Dostając napadu śmiechu, Silme stwierdził, że może przyzwyczaić się do rozmów taka jak te. Szczególnie, gdy usłyszał, że król dołączył do niego również obsesyjnie chichocząc.

* * *

                Albus Dumbledore uważał się za człowieka bez którego nic nie ma prawa się stać. On przewodniczył Wizengamontowi. On był członkiem Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów. On miał w garści szefa Biura Aurorów. On miał wpływ na Ministra Magii. On opiekował się i miał wpływ na młode pokolenia czarodziejów. To jego bał się sam Lord Voldemort. Jednak w obecnej sytuacji coś zaczęło mu uciekać. A może lepiej powiedzieć ktoś.
                Harry Potter. Chłopiec, Który Przeżył. Złoty Chłopiec. Dziecko Przepowiedni. Czarodziej, który uosabia wszystkie nadzieje i skupia całe dobro czarodziejskiego świata. To właśnie ta mała kropka na końcu zdania, mała kropeczka nad „i”. To właśnie on mu ucieka. Ucieka od odpowiedzialności, od jego planów, od jego wpływu.
                Utratę chłopca mógłby przeżyć. Wystarczyłoby żeby go oficjalnie poparł, a wszyscy poszliby za Albusem wszędzie, nawet do Dziewiątego Kręgu Piekielnego. Nie mógł przeboleć fortuny Potterów. Całe masy ksiąg uratowanych po upadku klanu. Wszystkich papirusów z informacjami. To wszystko wymknęło mu się z rąk, wraz z wiadomością o nowym opiekunie prawnym Harry’ego Pottera.
                Później było jeszcze gorzej, bo jak walczyć z wrogiem, którego nie widać, którego się nie zna. Ministerstwo Magii nie potrafiło mu udzielić odpowiedzi na nurtujące pytanie: „kto wszedł mu w drogę?”.  Wszystkie dokumenty chłopka o imieniu Harry Potter – zniknęły.
                Albus miotał się po swoim gabinecie, próbując wpaść na jakikolwiek pomysł, gdy nagle doznał olśnienia.
                - Będzie trudno przezwyciężyć takiego przeciwnika. Jednak nie pozostawiliście mi wyboru. Przykro mi Ireth, ale nasza przyjaźń skończyła się w momencie, gdy wzięłaś mojego Harry’ego.

Rozdział 22

7 komentarzy:

  1. Dzięki za nowy rozdział jest świetny i już nie mogę doczekać się następnego =p Mam pytanie czy zamierzasz pogłębić stosunki Andora z Tomem? kurde strasznie mi się spodobało to jak Voldemort dostaje ślinotoku na jego widok (=^v^=)

    OdpowiedzUsuń
  2. NARESZCIE!
    Cholera, nie masz najmniejszego pojęcia ile ja czekałam na kolejny rozdział. I jestem tak beznadziejnie szczęśliwa. :)
    Z każdym rozdziałem coraz bardziej uwielbiam tego króla. xD Jest zabójczy i nie mam pojęcia jak Silme mógł tyle wytrzymać bez roześmiania się. Ja bym padła od razu, a on dzielna istotka, dopiero pod koniec nie wytrzymał. Ciekawa jestem kary jaką dostanie księciunio. Będzie baaardzo zła? :> Czy może Andor będzie łaskawy i daruje mu winę, hm?
    Nie lubię Dumbla, ale to chyba było do przewidzenia, prawda? I czyżby wymyślał jakieś świństwo, które spieprzy po raz kolejny życie Silme? Hm, hm, hm. Kto by się spodziewał.
    Czekam na kolejny rozdział (mam nadzieję, że nie będę musiała tyle czekać *płaksu*), więcej Silme + księciulek. I poproszę Toma. Jak nie w następnym rozdziale, to trochę potem, ale proszę, proszę o jakieś zUe plany. Proszę?
    Weny i chęci. I czasu, bo ten debil wciąż ucieka i w dupie ma nasze potrzeby. xD
    Tirea

    OdpowiedzUsuń
  3. myślę że obsesja to dobre słowo- kocham to opowiadanie ma w sobie wszystko to czego się spodziewam i mimo to wspaniale zaskakuje <3 kto by pomyślał crossover lotra i hp :3 świetne, trochę więcej Toma :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Maturą się nie przejmuj-dasz radę. Moim zdaniem jest za wiele krzyku i przesadnych nerwów o to cholerstwo. Dla własnej satysfakcji można starać się o dobre wyniki, ale szczerze..wszyscy potem mają je gdzieś. Zwykły świstek papieru informujący o tym, że coś takiego się ma. Nic więcej.
    A co do rozdziału-bardzo się cieszę, że go dodałaś :) Po Albusie można się spodziewać wszystkiego. Harry mam nadzieję, że będzie miał szczęśliwą rodzinę. Mieć za teścia tak pozytywnego gościa, tylko pozazdrościć :)
    Pozdrawiam
    PS. Sorki za ten mój wywód o maturze, ale matura to bzdura :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam takie pytanie bo po prostu zzera mnie ciekawosc. O czym bedzie ten nowy projekt? :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam, kocham i ubóstwiam ten blog. Chce więcej i pytam czemu ostatnia notka taka krótka? Życzę dużo, dużo i jeszcze więcej weny. Pozdrawiam i czekam na więcej.
    InuRo

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    więc Ireth wie jednak o tym zdrajcy i co planuje, król jest naprawdę wspaniałą osobą, Harry poczuł się bezpiecznie, niepokoi mnie Dumbelldorf i co on planuje...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Dzięksy! Każdy komentarz jest dla Lusty ważny! Szczególnie te, które dają porządnego kopa w tyłek! ^_^ /// Ireth :3