WAŻNE!

Proszę o informację gdyby któryś z rozdziałów/one-shotów/specialów/shotr story był źle lub w ogóle niepodpięty. Za wszelkie spostrzeżenia dziękuję.

sobota, 16 listopada 2013

>> Rozdział 22



            Czas spędzony na poznawaniu króla minął Silme bardzo szybko. Nawet się nie obejrzał a już został wygoniony przez władcę, który stwierdził, że musi porozmawiać z jego nauczycielami – w końcu będzie jego ojcem, a książę Artemidis nie może mieć złych ocen. Dzień ten Silme mógł zaliczyć do bardzo udanych, szczególnie, że miał właśnie dzisiaj w planach odwiedzenie w stajni swojego konia, jak i możliwe, że spotkanie z pewnym bardzo przystojnym elfem.
            Harry z czasem zaczął przyzwyczajać się do tego całego nowego ciała – choć początki były trudne. Szczególnie trudno było się przyzwyczaić do wzroku, który bardzo się poprawił – nawet za bardzo i teraz młody czarodziej mógł zobaczyć to wszystko, co było poza zasięgiem jego wzroku, co więcej przypatrywał się temu, co było poza zasięgiem normalnych uczniów, a co dopiero jego – małego okularnika z niebotyczna wadą wzroku. Giętkie ciało, wyćwiczone poprzez ćwiczenia z Ireth – chociaż był to tylko taniec – pozwalało mu teraz na ciche, niesłyszalne kroki. Huncwot doceniał bardzo ową dogodność szczególnie, że stwarzało to więcej możliwości poznawczych, czy raczej może: „nie mogę spać to się przejdę po korytarzu”. Do długich włosów również z czasem się przyzwyczaił, wręcz je polubił od czasu, gdy Ireth wzięła sobie za punkt honoru zostanie jego osobistą fryzjerką. Wprost uwielbiał jej palce, które zręcznie, dotykając leciutko skóry głowy, splatały długi gruby warkocz lub dwa malutkie przy skroniach.
            Silme nie był świadomy płynącego czasu. Czuł się jakby ktoś zamknął go w szklanych pojemniku, a całe zło wszechświata obijało się tylko o ścianki naczynia – chroniąc go przed cierpieniem. Nie miał wizji od Voldemorta, a dziwne połączenie, jak to Ireth nazwała „łańcuch umysłów”, między jego świadomością a Lorda zostało przerwane. Harry nie wiedział czy się cieszyć czy nie. Z jednej strony nie miał już strasznych wizji tortur, jak i nie cierpiał razem z ofiarami, lecz z drugiej – czuł się bezpiecznie nieużyteczny. Nie mógł relacjonować spotkań śmierciożerców. Czuł się okropnie ze swoją biernością i podzielił się tym pewnego dnia z Ireth. Ta odpowiedziała mu: „Jeśli naprawdę cię to dręczy – chwyciła go za ręce – to zdradzę ci moją tajemnicę. Mogę zobaczyć wszystko i kiedykolwiek czy to w przeszłości czy w przyszłości, ale nawet to nie wystarcza, dlatego i my mamy w szeregach Czarnego Pana naszego szpiega. Ma dosyć charakterystyczny wygląd – w końcu jest elfem – ale przy obecnej sytuacji politycznej Voldemorta to nie dziwi.” – więcej nie powiedziała, mówiąc, że nie powinien się martwić. W końcu to jest, Ireth i ma wszystko pod kontrolą.

* * *

Elrond Suriun, zwany Ognistym Łucznikiem oraz będący jednym z dowódców wojskowych, był jak otwarta księga. Jego bardzo gwałtowny charakter nie pozwalał mu na jakiekolwiek opanowanie i ukrycie natrętnych uczuć a już o kontrolowaniu emocji mowy nie było. Teraz właśnie Elrond dosłownie biegł poprzez korytarze. Jego czarne włosy powiewały za nim, gdy pokonywał kolejne kondygnacje schodów. W końcu dotarł do jednej ze wschodnich wież Posiadłości Militarnej i dosłownie wpadł do środka.
Gdy tylko zamknął za sobą drzwi, ujrzał dwoje pary oczy, koloru niebieskiego spoglądające na niego ze spokojem. Elrond nigdy by nie powiedział tego na głos, ale uwielbiał tych bliźniaków. Cisza, jaka ich otaczała była dla niego ulotnym marzenie, które mógł skraść sennym marom podczas tych kilku chwil zapomnienia, gdy Gelmir i Elerosse byli blisko, prawie na wyciągnięcie ręki. Bolesny był dla niego fakt, iż bliźniaki w ogóle nie wykazywały żadnych cieplejszych uczuć, jedynym, który potrafił przyprawić ich o jakąkolwiek reakcje był sam król. Resztę emocji młode elfy trzymały głęboko w sobie, więc wielce prawdopodobnym było, iż nie odwzajemniają, ba, pewnie nawet nie widzą uczuć targających łucznikiem. A ten nie mógł oderwać oczu od smukłych sylwetek młodzików, ich bladej, przeźroczystej cery, ich małym dłoniom, niebieskim, głębokim oczom, które hipnotyzowały go i nie pozwalały na jakikolwiek ruch w ich stronę. Suriun był prawdopodobnie jedynym elfem, niebędącym królem, księciem ani wieszczką, rozróżniającym bliźniaków. Zawsze wiedział który, to który. Wiedział, że Gelmir leciutko mruży oczy, gdy zjada coś czekoladowego, wiedział, że Elerosse uwielbia wina i przymyka powieki by rozkoszować się jego smakiem. Były to rzeczy tak trywialne, lecz tak dla niego ważne. Potrafił rozróżnić ich po głosie, po oczach, po geście. Niby identyczni, a różniący się od siebie diametralnie. Wiedział, że nie pokochał jednego z nich. Pokochał ich obu. Gelmira i Elerosse. Pokochał z całego serca, które schował tak głęboko, iż nikt nie był już go w stanie zauważyć. Kiedyś Ireth mu powiedziała, że rani siebie zbyt mocno, że nie jest to warte. Odpowiedział je wtedy: „Ja zadecyduję o wartości moich czynów, nie potrzebny mi twój osąd!” – wyrzucił jej to w twarz i odszedł. Po kilku krokach zatrzymał go jej głos. Mówiła, że kiedyś czekanie się opłaci. Było to 50 lat temu. Nic się nie zmieniło, a tylko jego serce raniło inne serca. Raniło tych, którzy kiedyś pałali do niego jakimkolwiek uczuciem. Elrond ranił wszystkich, którzy się do niego zbliżyli. Został sam ze swoim zarażonym jadem sercem, które uleczyć mogły tylko te dwie pary dłoni, które były od niego tak oddalone i tak zimne, iż sprawiały mu jeszcze większy ból.
-Chciałeś czegoś? – spytał Gelmir swoim jedwabistym głosem, który rozszedł się po przedpokoju komnat jego i jego brata. – Mam nadzieję, że to coś ważnego.
- Orodreth kazał mi przekazać wam, że za pięć minut mamy walne zebranie w gabinecie. – Elerosse podniósł oczy znad książki, którą czytał. Wstał z fotela, i położywszy książkę na kominku, podszedł do swojego brata.
            - Co się stało? – spytał chłodno, jednak Elrond czuł w jego głosie zaniepokojenia. W końcu ostatni raz, gdy zwołano walne zebranie, okazało się, że przyszła królowa zmarła. Nastąpiły wtedy czasy wielu zamieszek i prób zamachu stanu. Wszystkie jednostki były w stanie najwyższej gotowości, by chronić Jego Wysokość. Był to okropny okres, w którym wszyscy myśleli, iż Andor zostanie obalony przez brak dziedzica. Jednak później, jakimś cudem, Andor znalazł w lesie pewne małe zawiniątko i uratował swoją pozycję, wciąż jednak zachwianą, gdyż z jego synem nie łączą go więzy krwi.
- Ireth miała rację. – powiedział Surion poważnym głosem, patrząc się w przestrzeń za oknem. – Mamy wśród nas zdrajcę.
Oczy bliźniaków rozszerzyły się w szoku. Oboje wciągnęli na siebie ubrania i wypadli wraz z Elrondem z komnat. Szybkim krokiem ruszyli w stronę Komnaty Zebrań, znanej tylko dowódcom wojskowym. Na twarzach elfów zagościł niepokój.
Nie teraz. Dlaczego, gdy wszystko jest dobrze? Dlaczego, gdy w końcu ułożyliśmy sobie życie?- zadręczał się Elrond prowadząc bliźniaków korytarzem. Będąc tak zaaferowanym sytuacją, nie zauważył dwóch par oczu intensywnie się wpatrujących w jego plecy. Młode elfy wymienił się spojrzeniami, dla nich wszystko było jasne.


* * *

            - Ciała strażnika nie znaleziono, a część z niewolników została uwolniona. Mamy do czynienia z buntem, panowie. – Orodreth spojrzał po swoich towarzyszach. Miał nadzieję, że zrozumieją powagę sytuacji.
            - Co z królem? – odezwał się Feanare Nenherma, będący dowódcą piechoty. – Jest bezpieczny? Jaką mam pewność, że nic się mu nie stanie?
            - Król nie jest jeszcze poinformowany o aktualnej sytuacji, gdy tylko się dowiedziałem – zwołałem was. Władca jest w towarzystwie Ireth i straży przybocznej, którą sam wytrenowałeś. Sądzę więc, że jest bezpieczny. – Feanare zmierzył doradcę swoimi czarnymi oczyma, jego czarne włosy, krótko ścięte odstawała we wszystkie strony od ciągłego noszenia hełmu, który teraz leżał na stole. Jego umięśniony tors i buntowniczy charakter nadawały mu bardzo barbarzyński wygląd. Jego spojrzenie często przyprawiało niektórych o dreszcze. Było to wspomnienie weterana wielu bitew. Były to oczy, które widziały więcej śmierci niż życia. Po tych wydarzeniach. Feanare przyrzekł sobie, że nie pozwoli, aby żadne życie zostało odebrane w państwie, które on chroni, dlatego też bardzo przejął się obecną sytuacją.
            - Feanare, proszę uspokój się. – odezwał się jeden Elerosse.
            - Przymknij się, młokosie! To bardzo poważna sprawa! – rozgniewany piechur uderzył pięścią w stół.
            Nadchodzącą kłótnię przerwał blond włosy elf o fiołkowych oczach: - Panowie, proszę o spokój.
            - Przymknij się, Laime! Mam dosyć twoich gierek. Pewnie to twoi ludzie zdezerterowali! – oskarżył elfa Feanare.
            - Mnie możesz obrażać, ale od mojej Gildii i ludzi wara! – krzykną wyciągając dwa podłużne sztylety i ustawiając w pozycji do walki. Na ten widok piechur odrzucił na bok stół i chwycił za miecz. Wszyscy w ich zasięgu uciekli pod ściany. Znane były kłótnie owych przywódców. Były one niemal legendarne.
            - Mam. Was. Dość. – wysyczało jadowicie powietrze i obu wojowników wicher rzucił o ściany. Elerosse spojrzał gniewnie na elfy i ostentacyjnie, podniósłszy krzesło, usiadł na nie i odwrócił wzrok ku doradcy króla. – Skoro ta dwójka się uspokoiła możemy przejść do meritum sprawy? – spytał, czując, że jego brat kładzie mu rękę na ramieniu oddając mu, chociaż część swojego spokoju. – Skąd wiemy, że to ktoś z nas?
            - Musiał mieć królewską przepustkę. Mają ją tylko dowódcy – pokazał dłonią po zebranych. – ja, król i książę. Pracujący tam elfowie są spisani na zebranej liście. Mają obowiązek meldować swoje przybycie i wyjście z kopalni w Mirze. Jeden z nich nie stawił się na zmianie. Ten ktoś, kto zinfiltrował Mir musiał wiedzieć, kiedy następują zmiany. Inaczej nie miał prawa się tam wślizgnąć. Mir jest zbyt mocno strzeżony – są tam orkowie, to rzecz oczywista, że będzie tam więcej straży, ale ten ktoś tam wszedł i na dodatek pozbył się jednego ze strażników. Prawdopodobnie wrzucił jego ciało w Wieczny Ogień, dlatego tak trudno było znaleźć jakiekolwiek ślady walki. Nawet pewien nie jestem czy w ogóle do jakiejkolwiek walki doszło – skoro ten ktoś wszedł to musiał być to ktoś na tyle znany, że nikt go nie pilnował i nie uważał za niebezpiecznego.
            - Jak znaleziono ciało? – spytał się Gelmir, wciąż trzymając brata za ramię. Jak zwykle nierozłączni.
            - Ogień przemówił do mnie, gdy tam byłem. Płakał nad owym elfem.
            - Płakał? – zdziwił się Elerosse.
            - Chłopak miał mieć niedługo wesele. Miał być ojcem. Osierocił chłopczyka.
            Cisza zapadła wśród zebranych.
            - Dlatego nie możemy dopuścić do osierocenia kolejnych dzieci. Nie wiem, czego chce nasz zdrajca, ale jestem pewny, że jeszcze się pokaże. Nie możemy dopuścić do straty w ludziach! Nie można dopuścić by kolejne dzieci nie zobaczyły swoich ojców, a co dopiero matek! Dajcie mi swoją siłę, by nasz król i jego syn mogli żyć w końcu w spokoju! Dajcie mi swe słowo, że nie pozwolicie by stała się krzywda naszym mieszkańcom! Dajcie mi swą siłę, by nasz kraj żył w pokoju. – krzyknął Orodreth, który nigdy nie mógł sobie wybaczyć tak wielu dzieci bez rodzin. Zbyt wiele ich było w historii Artemidis. Dzieci to było ich jedyne szczęście. Szczęście, o które tyle walczyli i będą walczyć do końca.
            - Gildia Szpiegów oddaje ci swą siłę! – krzyknął, jako pierwszy  Laime.
            - Gildia Wojowników oddaje ci swe miecze! – dołączył się Feanare.
            - Gildia Łuczników oddaje ci swe strzały! – odpowiedział Elrond.
            - Gildia Jeźdźców oddaje ci swe konie i orły! – krzyknął Elerosse.
            - Gildia Morza oddaje ci swe okręty! – dołączył się do krzyku brata Gelmir.
            - Dziękuję wam. Dajmy z siebie wszystko. Zacznijmy od wzmocnienia obrony.
            Stół został postawiony na miejsce, wszelkie niesnaski między dowódcami odeszły na boczny tor, bo jak wszyscy wiedzą – wspólny wróg łączy lepiej niż wspólny przyjaciel.

Rozdział 23

6 komentarzy:

  1. Super! Bardzo mi sie podobalo. Czekam na nexta! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. U la, la.
    Robi się ciekawie!
    Co będzie dalej?
    Kiedy nowy rozdział?
    Czemu nie było cię tak długo?
    Dużo weny życzę!
    Pozdrawiam,
    Zmienna

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze rozdział świetny, nie mogę doczekać się już nexta i błagam o więcej Toma
    Weny i czasu życzę ^3^

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy mozemy liczyć na jakiś super prezent mikołajkowy? :D (SG?)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jako ze Autorka nie dala wiec raczej nie :( a szkoda bo mialam wielka nadzieje ze przeczytam nowy rozdzial SG -.- chyba sobie jeszcze poczekamy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    Harry już przyzwyczaił się do swojego nowego wyglądu, mam wrażenie, że jednak bliźniacy wiedzą o uczuciach Elona...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Dzięksy! Każdy komentarz jest dla Lusty ważny! Szczególnie te, które dają porządnego kopa w tyłek! ^_^ /// Ireth :3