WAŻNE!

Proszę o informację gdyby któryś z rozdziałów/one-shotów/specialów/shotr story był źle lub w ogóle niepodpięty. Za wszelkie spostrzeżenia dziękuję.

środa, 20 lutego 2013

>>Rozdział 17


            Macie przed sobą najgorszy rozdział na tym blogu [ no może poza ostatnim Cesarskiej ]. Miałam totalne zacięcie, wiedziałam, co chcę napisać; wiedziałam, jak chcę napisać, ale za cholerę słów nie mogłam dobrać. Zabrakło mi ich. T^T
Poza tym udało mi się wychwycić pewną zależność [ jak na geografii u mnie w lic  "Im..., tym..."] : Im dłużej nie ma notki, tym więcej jest komentarzy. XD
Wybaczcie, ale musicie to strawić. Mam nadzieję, że nie będę musiała sprzątać podłogi, w sensie utrzymywać obiady w żołądkach. =.=

                Wściekłość targająca jego ciałem była wręcz namacalna. Wirowała wokół niego wprawiając jego włosy i ubranie w ruch. Długie czarne pasma otulały go i w spokojnym tańcu wirowały wokół małej postaci. W tej chwili wszyscy wiedzieli, iż jest to ten, który ma pokonać Czarnego Pana. Ten z wielką mocą. Ten Harry Potter.
            -Słońce, wiem jak to wygląda, ale za rok będziemy się z tego śmiać! – wykrzyknąć prawie rozpaczliwie Syriusz Black, uskakując przed lecącym w jego kierunku krzesłem.
            - Jak niby wygląda?! Kto to w ogóle wymyślił?! Ja?! Z mężczyzną?!
            - To nie moja wina!
            - A czyja!?
            - Cóż, powiedziałabym spytaj się dziadka, ale on nie żyje i ci raczej nie odpowie. – powiedziała spokojnie Ireth. Była ona jedyną osobą, która nie uciekała przed latającymi meblami. Po prostu siedząc sobie na krzesełku, piła herbatkę i zagryzała ją ciasteczkiem. – W takim razie ja ci odpowiem na nurtujące pytania.
            - Widzisz, Słoneczko, jestem niewinny. – powiedział Łapa z wielkim uśmiechem na ustach.
            - W takim razie z tobą już skończyłem. – stwierdził Harry i opuścił swoją prawą rękę, którą od jakiegoś czasu trzymał wyciągniętą w stronę swojego ojca chrzestnego. Ten odetchnął z ulgą.
            - Hm… nie chwal dnia przed…  - ŁUP! - … zachodem słońca. – Wieszczka spojrzała się na Blacka. – Jakim to debilem trzeba być żeby nie zauważyć nad sobą łóżka? To jest tak debilne, że aż nie śmieszne.
            - Morda, starucho…! – dobiegł wszystkich przytłumiony głos jednego z Huncwotów.
* * *
            - Cóż, przedstawię ci, mały, wersję skróconą tego, co wydarzyło się za życia twojego dziadka, Charlesa Pottera.
            - Dziadek…?
            - Och, no dziadek. Sprawa była następująca: książę Laure dorósł do wieku małżeńskiego i potrzeba mu było kogoś z kim mógłby się ożenić. Jako że twój klan jest w stanie rodzić dzieci znów sięgnięto w głąb niego i wyszukano odpowiednią osobę. Niestety, twój ojciec był już wtedy żonaty, no i ty wkrótce miałeś przyjść na świat. James został więc poinformowany, że gdy skończysz piętnaście lat będziesz wydany za księcia Artemidis… no i tym sposobem jesteśmy w tym miejscu.
            Harry wziął głęboki oddech nim się odezwał.
            - Nie rozumiem tylko jednej rzeczy…  mój klan jest w stanie rodzić dzieci…
            - Ach! Przecież już czytałeś Legendę o Smoczym Klanie, prawda?
            - No tak, ale… nie mów, że…
            - Tak, Harry. Jesteś Smokończykiem i niedługo dorośniesz na tyle, by móc urodzić dziecko, ale przed tym czeka nas jeszcze bal zaręczynowy oraz inne uroczystości ze ślubem włącznie – dziecko na samym końcu. – powiedziała z uśmiechem, patrząc się na zszokowaną minę swojego tymczasowego ucznia.
            - Pieprzysz?!
            - Nie, nienawidzę pieprzu. Zdecydowanie wolę sól. – powiedziała, po raz kolejny się szczerząc.
* * *
            W tym samym czasie delegacja Elfów wyruszyła z Artemidis. Stojąca w oknie jednej z komnaty postać westchnęła i poprawiła sobie na czole diadem.
            - Mam nadzieję, że wiesz co robisz, Laure. No cóż, czas na moje kilkudniowe księciowanie…
* * *
            Kondukt niosący prezent zaręczynowy dotarł do Hogwartu po dwóch dniach od wyruszenia z Artemidis. Laure rozglądał się z ciekawością. Pierwszy raz był w ludzkim mieści poza wymiarem Rana. Hogsmead rysowało się w jego głowie jako kolorowe miasteczko, w którym było wszystko.  Witryny sklepowe przykuwały oko swoim przepychem i wprost mówiły o tym by do nich wejść i zostawić w nich przynajmniej połowę swego majątku. Idąc w kondukcie książę nie mógł sobie pozwolić na samowolkę, nikt go jeszcze nie rozpoznał. Nie chciał, będąc tak blisko swojego celu,  zostać odesłanym do pałacu.
* * *
            W tym samym czasie pewna barmanka spod „Trzech Mioteł” wysłała wiadomość do dyrektora Hogwartu. Rozmarzonym wzrokiem obejmowała smukłe ciała mężczyzn uczestniczących w pochodzie. Nie była jedyną kobietą, która przystanęła i długo patrzyła za grupą, zmierzającą do szkoły. Kobiety spoglądały na Elfów, mężczyźni nie mogli zaś oderwać wzroku od pięknego wierzchowca, którego owe Elfy otaczały. Dostojny, biały koń zmierzał wraz z towarzyszami do pewnego chłopca, mieszkającego w zamku Hogwart.

Rozdział 18

10 komentarzy:

  1. NIEEEE!!!
    Co tak krótko??? Ja chcę więcej!

    Rozdział nie jest taki znowu zły. Zrechabilitowało Cię to spadające łóżko XP

    OoO Cyj to koń??? Księciunia czy też jest to prezent do Harrusia???

    Czekam na cią dalszy!
    Pisz szybko!
    DUŻO weny życzę!

    Pozdrawiam,
    Cicha

    OdpowiedzUsuń
  2. O.O

    Brak mi słów *_*
    Ciekawe co będzie dalej???

    A właśnie! Harry ciskał przedmiotami w Syriusza, ale Ireth się nie oberwało. Dlaczego??? Przecierz to ona wiedziała o wszystkim jako pierwsza? Więc dlaczego omineło ją przepytywanie? I kto jeszcze był w tej komnacie? Tylko opisana trójka czy też ktoś jeszcze???

    Pozdrawiam,
    zmienna

    OdpowiedzUsuń
  3. O jaaa...

    Pisz szybko ciąg dalszy!!!

    Pozdro ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przy "morda, Starucho" prawie z krzesła spadłem :D Pisz dalej, z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały ^^

    Pozdrawiam,
    -Likaon-

    OdpowiedzUsuń
  5. Co tak krótko?? Ja chce dłuższe rozdziały. Jeszcze jakby się częściej pojawiały to byłabym w niebie :D No i żeby w takim momencie skończyć... Ahh... No jak tak można, no... Sam początek powalił mnie na kolana. Od razu mi się humorek poprawił, ale za szybko do końca dotarłam i cała moja euforia z pojawienia się rozdziału prysła jak bańka mydlana. podsumowując pisz, pisz i pisz, ale troszkę dłuższe. Chociaż wole takie niż gdyby się wcale pojawić nie miały.
    Czekam na next i WENY!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. no i co mówiłaś...rozdział wyszedł bardzo dobrze tylko, kurcze, jest strasznie krótki. a sam początek...cudo ;D syriusz dostał w łeb łóżkiem... i ten pochód na koniec. laure chce dać harremu konia? nie lepiej miotłę? przecież on nie umie nawet jeżdzić na koniu...a zapomniałam...:C ma szkolenie. ale wracając do poczatku. rozdział bardzo fajny tylko krótki, ale nie będę wybrzydzać bo czekałam na ten rozdział z niecierpliwością i czekam na następny. oby pojawił sie szybko ;D
    wera

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda, że krótki i chyba pisany na szybko, no ale to na jakiś czas musi mi starczyć, co nie?
    Wielkim plusem jest humor w tym rozdziale, czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy nowy rozdział???
    Prrrrrrrrrrrrrroszę, ja tu umieram z ciekawości!!!!
    Pozdrawiam,
    Szara

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow genialne opo! Ach błagam (przeczytałam to jednym tchem i mało! Ja chcę więcej) dodaj rozdzialik kolejny. Strasznie mnie ciekawi spotkanie Laure z Harrym. A i śmiałąm się z zachowania Syriusza ( takie typowe :D)
    Genialne opo czekam na dalszy ciąg.
    MNÓSTWA WENY!

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam,
    Harry nie za dobrze przyjął tą wiadomość, ciekawe może być to spotkanie jego i księcia...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Dzięksy! Każdy komentarz jest dla Lusty ważny! Szczególnie te, które dają porządnego kopa w tyłek! ^_^ /// Ireth :3