WAŻNE!

Proszę o informację gdyby któryś z rozdziałów/one-shotów/specialów/shotr story był źle lub w ogóle niepodpięty. Za wszelkie spostrzeżenia dziękuję.

sobota, 22 lutego 2014

Mroczny Obłęd: Rodział 7



            - Kim jesteście?
            Krzyk uwiązł w gardle Hermionie. Miała wrażenie, że oto nadchodzi jej koniec. Drzwi lekko skrzypnęły i w szparze między nimi a ścianą pojawiła się postać chłopca. Jego oczy wpatrywały się iskrząc zielenią i przeszywając Hermionę na wskroś.
            Nagły ruch obudził Rona, który teraz próbował dodać otuchy przyjaciółce otaczając ją drżącym ramieniem. Czy to nasz koniec? – przebiegło im przez myśl. Nagle chłopiec się ożywił i podbiegł w ich stronę. Zamknęli z przerażenia oczy. Wokół dziecka rozchodził się duszący ich odór. Odór samej śmierci. Jego obecność sprawiała, iż ich nozdrza wypełnił duszący zapach krwi. Hermiona uchyliła powieki i ujrzała dziecko, które usiadło na biodrach martwego mężczyzny, próbując nawiązać z nim kontakt. Po kilkukrotnym poklepaniu po policzkach, chłopiec odwrócił się do Hermiony. Położył sobie palec na ustach w charakterystycznym geście i powiedział:
            - Ciii. On jeszcze śpi. – stwierdził i chwycił Hermionę za rękę, wcześniej zszedłszy z trupa. – Wy się ze mną pobawicie, skoro on śpi. – dziewczyna miała wrażenie, że zaraz zemdleje.
* * *
            Chłopiec, który kazał na siebie mówić Harry, poprowadził ich krętymi korytarzami do swojego pokoju, jak to stwierdził. Dwójka przyjaciół spoglądając na pokój miała wrażenie, że trafili do innego świata. Duża komnata była oświetlona przez co jaśniała w ich oczach rażąc ich oczu. Było tam łóżko, kanapa i wiele, wiele zabawek. Gryfoni bawili się nimi wraz z Harrym. Chłopak był od nich o głowę mniejszy i na pewno był także w ich wieku. Jednak jego psychika zatrzymała się na wieku może siedmiu lat. Dla Hermiony, mimo niesamowitego strachu wywołanego snem, było naprawdę pouczającym uczuciem. Miała palącą ochotę wypytać Harry’ego o wszystko co tyczyło się jego przypadłości. Jednakże widząc, że dzieciak wcale nie kwapi się do udzielania odpowiedzi, nie próbowała więcej, nie chcąc wyprowadzić go z równowagi.
            - Harry?
            - Tutaj! Charlie! Patrz! Mam nowych przyjaciół!
            Nadchodził ten, który ich zdradził. Odwrócili się i zdziwieni zauważyli niezwykłą łagodność bijącą z twarzy ich oprawcy. Charles podszedł do Harry’ego z łagodnym uśmiechem i mierzwiąc mu włosy pocałował go w czoło.
            - Musimy pomóc dziadkowi, maleństwo. – powiedział do swojego brata.
            - Musimy? Ale ja się tu bawię z nią i nim – pokazał na dwójkę gryfonów palcem. – A jak sobie pójdą?
            - Dobrze. Pójdą z nami, jeśli boisz się, że uciekną.
            Harry chwilę się zastanawiał, by przytaknąć bratu.
* * *
Weszli do wielkiej sali. Pośrodku stał postument a wokół niego pełno belek, do których przytwierdzono ludzi. Kobiety, mężczyźni, dzieci – wszyscy przerażeni, modlili się o wybawienie, wiedząc co ich czeka. Od każdej belki wychodziła rynna, która biegła do basenu pod postumentem.
- Harry. Wątpię czy twoi przyjaciele widzą z takiej odległości. Może podejdź z nimi bliżej.
Harry gorliwe potrząsnął głową i chwytając za ręce Rona oraz Hermionę, pociągnął ich w stronę ludzi. Ci, pogrążeni w rozpaczy, nie zauważyli nawet zbliżających się do nich ludzi. Teraz dwójka przyjaciół mogła ujrzeć, co było w owym basenie. Ciemna prawie czarna posoka w dole sprawiła, iż mieli ochotę zwymiotować.
- Czemu ona nie zakrzepła? – wyrwało się Hermionie ciche, prawie bezdźwięczne pytanie.
- To proste. – powiedział Harry z uśmiechem. – Widzisz to zielone na ścianach. – wskazał zielony osad w basenie. – To jest eliksir. – stwierdził jakby to wszystko wyjaśniało.
- Jesteście. Zaczynajmy. – usłyszeli za sobą głos Charlesa Seniora. Gryfoni zostali pochwyceni przez straż, która nie wiadomo kiedy się pojawiła. Zewsząd dobiegł ich dźwięk organów. – Ceremonię czas zacząć.
Ciemne postacie, obleczone w płaszcze z kapturami, podeszły do ludzi i zaczęly uderzać w nich sztyletami. Krew powoli sączyła się z Bogu ducha winnych ofiar. Zakapturzeni słudzy wycinali kawałki skóry, sprawiając wielki ból, krwawienie, ale nie pozwalając umrzeć swoim ofiarom. Pośrodku tego wszystkiego stał Harry, niewidzącym wzrokiem wpatrując się w napełniający się krwią basen. Umieszczony na postumencie, zaczął się kołysać w rytm organów. Posoka zaczęła się unosić, bryzgając we wszystkie strony i otulając sylwetkę chłopka. Po kilku chwilach Harry był cały oblepiony czerwienią a jego oczy przybrały ten właśnie kolor, odznaczający się na czarnych białkach. Chłopiec oblizywał swoje palce z pomrukiem przyjemności, sięgał między uda by pieścić je w rytm swego tańca, dotykał swego ciała pociągłymi, zmysłowymi rucham. Zachowywał się jakby próbował kogoś uwieść, kogoś, kogo nikt nie mógł zauważyć.
Obiekt westchnień, jęków Harry’ego był dla nich niewidoczny. Jednak dla każdego odczuwalny. Atmosfera wokół zgęstniała, zapach siarki i spalenizny rozniósł się po sali, zakradając się do najczulszych zmysłów ludzkich. Ofiary na belkach zaczęły wyć z przerażenia, a ich oprawcy odbiegli w popłochu od nich i schronili się za okręgiem, który właśnie zapłonął na ziemi.
Hermiona nie znała tych znaków, jednak stwierdziła, iż musi to być jakaś osłona, przed TYM CZYMŚ. Najwyraźniej była świadkiem jakiegoś wezwania, zakazanego, dla którego sukcesu musi być poświęcone ludzkie życie.
Jęki chłopca nabrały na głośności i teraz przekrzykiwał on wyjących w przerażeniu ludzi. Harry był przyciśnięty do postumenty przez tę niezwykłą siłę i najwyraźniej coś sprawiało mu wielką przyjemność. Dziewczyna zauważyła, że mięśnie chłopaka zostały rozciągnięte do granic możliwości, po udach chłopka bowiem spływała dodatkowa krew i nasienie. Harry umazany był białą mazią, która pojawiała się znikąd. Znajdowała się ona na jego udach, twarzy i brzuchu. W końcu chłopiec został podniesiony przez ową siłę i dosłownie na chwilę pojawił się ON. Jego czarne włosy do łopatek spływały po plecach. Z nich zaś wychodziły dwie pary błoniastych skrzydeł – jedna wielka na wysokości łopatek, druga mała trochę powyżej miednicy. Ręcę zaciśnięte były na pośladkach młodego Pottera, a czarne jak węgle oczy wpatrywały się z pożądaniem w młode ciało, wijące się przed nim w rozkoszy. Złożywszy jeden jedyny pocałunek na odsłoniętej szyi chłopca, zniknął, pozwalając mu uderzyć plecami o zimny kamień przy wtórze głuchego odgłosu.
Charles Junior natychmiast podbiegł do brata, trwającego wciąż w upojeniu i rozkoszy. Nie dotknął go jednak, wiedząc, iż nie będzie mógł powstrzymać własnych rządzy. Harry bowiem zarażał tym każdego, kogo tylko dotknął.
Hermiona naraz pojęła, że to, co się tutaj dzieje jest z godziny na godzinę coraz bardziej czarniejsze i niebezpieczniejsze.
* * *
            Zostali uprzedzeni – zginą. Dostali gazetę, z której wynikało, że zaginęli. Rodzina Potterów wypowiadała się w tej sprawie, mówiąc, iż nie wiedzą nawet kiedy się to stało. Charles im powiedział, że po miesiącu poszukiwań, zaprzestano ich, twierdząc, że nie ma już czego szukać. Spytał się czego chcą. Spytał o ich ostatnie życzenie.
            Ron uniósłszy się honorem odmówił czegokolwiek, Hermiona poprosiła o prawdę. Dostała ją. Charle następnego dnia przyniósł jej plik dokumentów.

3 komentarze:

  1. Opowiadanie ciekawie się rozwija. Myślę że jeśli nadal będziesz tak pisać. To będzie cudowne. Czekam na następne części. Odoriko

    OdpowiedzUsuń
  2. Przykro mi ale MUSZE zadac to nieszczesne pytanie, kiedy next? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wreszcie! Ten short story mogłabyś przenieść na nowego bloga i zrobić opowiadanie, bo przyznam lubię je bardziej niż silme galena.

    Pozdrawiam i weny życzę

    Daniel

    OdpowiedzUsuń

Dzięksy! Każdy komentarz jest dla Lusty ważny! Szczególnie te, które dają porządnego kopa w tyłek! ^_^ /// Ireth :3