W
jasnym pokoju, przy biurku siedziała ciemnowłosa dziewczyna. Całe
pomieszczenie wypełniało miarowe i szybkie uderzenie czerwonych
paznokci o klawiaturę. Poza kilkoma chwilami zawahania , dźwięk
ten rozchodził się przez cały czas. Tekst pojawiał się na
ekranie monitora. Ciemne, brązowe oczy błądziły między owymi
literami i klawiaturą.
Tymczasem
drzwi się otworzyły.
-
Marta! Za chwilę musimy wychodzić!
-
Zara! – dziewczyna odkrzyknęła. – Ja pierdziele tej. Nie
dokończę tego. - powiedziała do siebie, patrząc na zegarek. –
Cóż, Andor dzisiaj nie dojedzie do portalu. – wstała od biurka i
zaczęła zrzucać z siebie dresy. Gdy już ubrała ulubione rurki i
bokserkę, łapiąc za swoją torbę z nadrukiem Kuroshitsuji,
wyszła z pokoju.
W
pokoju Lust Riddle zaległa cisza.
*
* *
Mijały
minuty, nagle z laptopem, który został na biurku włączony,
zaczęło się coś dziać. Monitor rozświetlił się, a jego tafla
przybrała kolor kryształu górskiego. Ekran zafalował i wyszła z
niego powolutku malutka osóbka o białych włosach, za nią jeszcze
trzy elfy. Cała grupka stanęła na blacie zawalonego książkami
biurka.
-
Ach! Dobrze, że zapomniała wyłączyć Toshiego! – odezwała się
białowłosa, rozciągając się.
-
No, niby tak! Ale wiesz… znowu się dysk może spalić. –
odpowiedział Andor
-
W takim razie ja wyłączę!
-
Nie, Laure!
Toshi
został wyłączony z charakterystycznym dźwiękiem zamykania
systemu Windows. Trzy pary oczy spojrzały się z furią na
blondwłosego elfa.
-
Laure! Coś ty zrobił?! – krzyknął Silme, łapiąc się za
głowę. – Będziemy mogli dopiero wrócić, jak Lusty wróci! Bo
nie znasz hasła, nie?
- No, nie znam...
- No, nie znam...
-
Jak ona nas tu zobaczy… to ja nie chcę być w naszej skórze! –
zawołał przerażony Andor, kucając i łapiąc swoje kolana,
przyciągnął je do piersi.
-
Wiecie co? To nawet dobrze, że póki co tu utknęliśmy.
-
Niby dlaczego, Ireth? – spytał się Silme, odwracając wzrok od
konsoli. – Można pograć? Ja nawet tego włączyć nie umiem! A
widziałaś jaki wielki jest ten pad?!
-
Nie o to chodzi, idioto! Wiesz jaki jest dziś dzień?!
-
Eee… sobota?
-
Brawo, Laure! Sobota! Spójrzcie na kalendarz, jak nie wiecie!
Trojka
elfów spojrzała na ścianę obok biurka. Był tam zawieszony
kalendarz, który w miejscy, gdzie powinien być dzisiejszy dzień,
miał napisane:
-
OSIEMNASTKA?!
-
Ale że…?
-
Tak chłopcy. Marta kończy dzisiaj osiemnaście lat. O godzinie
18:10 dokładnie. – Ireth pokiwała głową z rozdrażnieniem. –
Dlatego tak źle jej idzie pisanie naszego opowiadania. Jest
zestresowana, bo nikt jej nie pomaga i nagle wszystkim się
przypomina, że nie mogą przyjechać, bo… i tu wstaw jakąś
realistycznie brzmiącą wymówkę. No wiecie, czasem są problemy i
się nie przyjeżdża, ale no bez jaj… Nie przyjdę, bo on nie
przyjdzie!? No ludzie… sory… elfy!
-
Słuchajcie… - zaczął Silme. – A my w ogóle mamy jakiś
prezent dla Lusty? W końcu tyle dla nas robi.
-
Ech. Szczerze mówiąc zapomniałem. – odpowiedział Andor.
-
Ja też. – przyznał się Laure.
-
To dobrze, że macie nas. – powiedziała z przekąsem Ireth. –
Fenris, możesz już wyjść.
-
Fenris?! A ty co tu robisz?! – krzyknął książę.
-
A swój szlaban odrobiłeś? – spytał się Andor.
-
Tak i w końcu mój prawdziwy odpowiednik jest zaproszony na 18-naste
urodziny Marty, więc i ja pomyślałem, że dam jej prezent. –
odpowiedział, opierając się o buteleczkę z perfumem.
-
Cóż, to jaki masz pomysł? – spytał się Silme.
-
Heh… liczyłem na inwencję twórczą Ireth. – powiedział
uśmiechając się do wieszczki.
-
Uch! I tak wychodzi, że na mnie wszystko spoczywa! Cóż… co
powiecie na tą grę, o którą Marta tak jęczy rodzicom?
-
X-COM? Przestań! Nie mamy pieniędzy, to raz, a dwa skąd ją teraz
wytrzaśniesz?!
-
No dobra, nie unoś się, Silme! A co z tą książką Licii Troisi?
Też ją chciała!
-
Pomysł dobry, ale wiesz, jak ona jej w sklepach nie znalazła, to my
tym bardziej!
-
Boże, Fenris. Nie gaś tak szybko pomysłów.
-
A co wy na to – zaczął Laure. – Nie mamy pieniędzy, no i czasu
też nie. Może po prostu spytajmy się Konrada, czy nas ze sobą
weźmie na salę i najzwyczajniej w świecie ją przytulmy! To nic
nie kosztuje!
-
Możemy tak zrobić. Przy okazji naciągniemy go na różyczkę! –
dopowiedział Andor. – A co wy na to?
-
Możemy spróbować.
-
Możemy, ale i tak trzeba czekać, aż Konrad przyjedzie. –
odpowiedziała Ireth.
*
* *
-
To się przebierz, ja zaraz przyjdę!
-
Dobra, kotek!
-
Przyszedł! – Fenris wychylił się zza mang i obserwował chłopaka
Lusty. – Ireth zasłoń oczy!
-
Jedyyy… - Ireth zasłoniła łapką oczy i dla lepszego efektu
odwróciła się. – Lepiej?
-
Idealnie. Zaraz go zawołam. Konrad! Ej! Widzisz mnie! KONRAAAAD!!
Chłopak
poderwał się. Rozejrzał po pokoju i podszedł do regału z
książkami. Jego szeroko rozwarte oczy, patrzyły wprost w żółte
tęczówki Fenrisa.
-
Siema! Fenris jestem! Bohater opowiadania twojej dziewczyny. Cóż
wiem, że wolisz innego typu rzeczy, ale jesteśmy w pewnym sensie
rodziną, nie? – Chłopak nie odpowiedział. – Jeśli chodzi o
innych: ta białowłosa wiedźma to Ireth, blond włosy przygłup
Laure, brązowooki elf to Andor, a zielonookie stworzonko to Silme.
-
Ej! Dlaczego się przezywasz, a mojego ojca zostawiłeś w spokoju!
-
A z tego, Laure, że twój tata może mi dać szlaban!
-
Prawdę powiada – odpowiedział Andor.
-
Czyli… tak właściwie to wy nie istniejecie… tak?
-
No… istniejemy tylko w umyśle twojej dziewczyny i w Toshim, ale
Laure przez przypadek go zamknął i nie mamy jak wrócić. A w
dodatku Lusty ma dziś urodziny, więc chcemy jej dać kwiatka…
poza tym… kupisz nam kwiatka? I zawieziesz na salę?
-
Wariuję, ale niech stracę! Wskakujcie – otworzył torbę z
prezentem. – Ale nic nie mówicie Marcie! Zaraz podjadę do jakiejś
kwiaciarni.
*
* *
- Dobra, to różę już mamy! Teraz na zabawę!
- Nie bądź taki „hej, do przodu”, bo ci tyłu zabraknie Laure. - ostudziła zapał elf Ireth. - W końcu nie wiadomo czy nas zaprosi, możliwe, że się nieźle wkurzy, jak nas zobaczy.
- Ty to niezła katastrofistka. Przecież nas nie wywali, jak już tam dojedziemy. - odpowiedział Silme.
-
No wiesz, nigdy nic nie wiadomo.
- Jesteśmy na miejscu. - przerwał ich rozmowę Konrad. Całą drogę i wybieranie kwiatka, nie odzywał się. Wciąż nie mógł uwierzyć, że widzi elfy. W dodatku były one malutkie i strasznie hałaśliwe, a nikt, prócz niego, ich nie widział i nie słyszał. Ja na serio mam chyba jakieś problemy. - pomyślał, patrząc się na malutkie istotki, które ucichły na dźwięk jego głosu. - Wychodzimy.
- Marta się zdziwi, jak nas zobaczy. - klasnął w ręce Laure.
- Albo nieźle wkurzy. - dokończyła Ireth
- Jesteśmy na miejscu. - przerwał ich rozmowę Konrad. Całą drogę i wybieranie kwiatka, nie odzywał się. Wciąż nie mógł uwierzyć, że widzi elfy. W dodatku były one malutkie i strasznie hałaśliwe, a nikt, prócz niego, ich nie widział i nie słyszał. Ja na serio mam chyba jakieś problemy. - pomyślał, patrząc się na malutkie istotki, które ucichły na dźwięk jego głosu. - Wychodzimy.
- Marta się zdziwi, jak nas zobaczy. - klasnął w ręce Laure.
- Albo nieźle wkurzy. - dokończyła Ireth
* * *
-
Wszystkiego najlepszego, kotek.
- Dziękuję, skarbie!
- Dziękuję, skarbie!
- Bleee, całują się!
- Laure! To chyba jasne! Chodzą ze sobą! Zresztą. Ciebie i Silme też to czeka. - pouczył księcia Fenris.
- Czy to nie romantyczne! A Martusia się martwiła, że nikogo nie znajdzie dla siebie.
- No wiesz, Ireth. Trudno sobie kogoś znaleźć jak się tylko czyta mangi i książki, i ogląda amine. - dodał swoje trzy grosze Andor.
- Och! Cicho, bo nie uchroni cię nawet to, że jesteś królem.
- Dobra, teraz jest nasza szansa. Dajemy! - krzyknął Silme i pobiegł po parkiecie w stronę Lust. - Lusty! Tu! Na dole!
Marta spojrzała się na dół i zobaczyła postacie ze swojego opowiadania. W jej stronę wyciągały różę.
- Wszystkiego najlepszego! Lusty!
Marta spojrzała się na swojego chłopaka.
- Konrad, czy ja dobrze widzę?
- Tak, kochanie. To oni.
- Dzięki bardzo. - przytuliła niepewnie małe elfy, biorąc je na ręce. - Ale wiecie. - uśmiechnęła się z zakłopotaniem. - Ja nadal nie mam tego rozdziału napisanego do końca.
- CO?!
Pisane na laptopie Konrada. On ma Open Office'a, więc trochę inaczej tekst wygląda. :)
Po pierwsze - wszystkiego najlepszego z okazji urodzin ;)
OdpowiedzUsuńZdrówka, szczęścia, pomarańczy
Niech Ci Konrad nago tańczy :D
Spełnienia wszystkich zboczonych snów
I.... nie umiem rymować, więc będzie tak: I żeby Konrad kochał Cię tak mocno jak Usagi Misakiego :D
Hmmm.... Specjal jest uroczy :D I to bardzo :D Fajnie było by gdyby nasi bohaterowie mogli do nas przyjść i złożyć życzenia *.* Słodko by było :D
Hihi :D
No i na koniec życzę weny w nadmiarze oraz czasu na wszystko ;)
[gemmafurore.blogspot.com]
Wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń i wenyy przede wszystkim!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję ,że TEN dzień spędziłaś miło...
Zapędzam do pisania!Marsz! xD
Pozdrawiam ;)
*Rose*
18 urodziny to dzień szczególny, więc mam nadzieję, że miło spędziłaś ten dzień :) I oczywiście wszystkiego Najlepszego!
OdpowiedzUsuńNajważniejsze to spełnienia marzeń i dużo zdrowia.
Uściski i pozdrowienia!
Haha, special naprawdę wyjątkowy :D Może i składałem Ci już wcześniej życzenia ale... Najlepszego raz jeszcze!!!
OdpowiedzUsuńNalepszego!Kobietooo dawaj rozdział...Chociaż kawałek. Przykro mi, z powodu kompa; ( Bosz...Nie wytrzymam
OdpowiedzUsuńAla:DD
Kiedy będzie next?
OdpowiedzUsuń