- Dzień dobry, Albusie.
Albusa
Dumbledore’a zwykle nic nie mogło zaskoczyć. Wiedział o wszystkim, co się
dzieje w Hogwarcie, o wszystkim, co się dzieje w magii i o wszystkim, co się
dzieje w Ministerstwie, lecz teraz ścisnęło go zdziwienie.
W
drzwiach jego gabinet stała sama Ireth Numenesse, Elfka, z którą swego czasu
opracowywał nowe zabezpieczenia zamku, oparte na magii umysłu. Dzięki temu
Skrzydło Szpitalne było schronieniem wszystkich tych, których, dzięki
Legilimencji chciano się pozbyć.
-
Ireth, moja droga. Cóż Cię sprowadza do Hogwartu.
-
Przestań zgrywać głupiego. Przecież rozpoznajesz pieczęć na dokumencie. Wiedziałeś,
że prędzej, czy później ktoś z mego ludu tu przybędzie.
-
Nie wiedziałem jednak, że to będziesz ty. Jestem bardzo rad, iż postanowiłaś
zająć się tym problemem.
-
Czy ty właśnie edukację narzeczonego księcia Laure nazwałeś PROBLEMEM!?
-
Ależ oczywiście, że nie. Jak możesz tak myśleć? – Zapomniałem, jak krucha jest jej cierpliwość. Z drugiej strony dobrze,
iż jest nerwowa, to daje tylko obraz tego, jak bardzo jest zaangażowana w swoją
misję.
-
Przejdźmy do rzeczy, gdzie jest Silme?
Przysłuchujący
się tej rozmowie Mistrz Eliksirów nie mógł się nadziwić, jak ta dziewczyna się
odnosi do dyrektora. Nazwała się wieszczką. Spojrzał na nią ponownie. Siedziała
na biurku Dumbledore’a i nie robiła sobie nic z tego, że siedzi na wszelkich
dokumentach.
- …
poza tym Silme musi mieć osobny pokój, jeszcze przedyskutujemy czy w ogóle
będzie uczęszczał do Hogwartu. Aktualnie Silme wasza wojna nie dotyczy. Nie ma
już Harolda James Pottera jest Silme Galen, narzeczony księcia Laure Elesnara.
O cholera!
*
* *
-
Dzień dobry, Potter. Jak się czujesz?
-
Dziękuję, dobrze. – To była całkowita prawda. Nigdy nie czuł się lepiej. Pomimo
tej zmiany wyglądu. Wyglądał jak jakaś dziewczyna!
-
Och! Widzę niezadowoloną minę. Czyżbyś już się widział? Nie martw się wyglądasz
bardzo ładnie i słodko. – uśmiechnęła się do niego.
W
odpowiedzi uśmiechnął się do niej niepewnie.
-
Witam! Witam! I o zdrowie pytam! – do Skrzydła szpitalnego wpadł Syriusz Black,
krzycząc od progu i rozsiewając wokół siebie roześmianą aurę. – Czy moje
słoneczko już wstało?
-
Syriuszu, nie krzycz tak. – dobiegł zza niego głos Lupina.
-
Harry, słońce ty moje! Przyniosłem słodycze, tak profilaktycznie!
-
Dzień dobry, Harry. Syriusz stwierdził, że gdy będziesz zdołowany to słodycze
się przydadzą. Tylko uważaj! Nie ręczę czy są one jadalne i czy przez nie
doznasz uszczerbku na zdrowiu.
-
Ej! Nie jestem taki żeby mojego chrześniaka tak sabotować!
- A
wtedy z Jamesem?
-
Kiedy?
-
Już nie pamiętasz? Kupiłeś mu czekoladowe żaby, a co się później okazało? Że
przez jakiś dziwny zbieg okoliczności dostała się do nich Amortencja?
-
A! Tak! Pamiętam! Eliksir przestał działać, gdy Jamie siedział w schowku na
miotły z Lucjuszem Malfoyem. Ach! Nigdy nie zapomnę jego miny, gdy się skapnął,
kto go przypiera do ściany obściskuje! Ha! Ha! Ha!
-
Nie zapominaj, co się stało później.
-
Taa… wtedy to Jamie przetestował na mnie swój prawy sierpowy.
-
Po co uczyłeś go jak się bić?
Salę
wypełnił dźwięczny śmiech. Harry ze łzami w oczach tarzał się po pościeli. Obaj
mężczyźni wymienili spojrzenia, w których czaiła się troska i ulga.
*
* *
Salony
znajdowały się w zupełnie innym skrzydle niż Sala audiencyjna. Andor poczuł jak
napięcie spowodowane odorem krwi uchodzi z jego ciała. Jeśli dobrze pójdzie
jutro będzie mógł w domu spokojnie powylegiwać się w swojej ulubionej za dużej
tunice i wytartych spodenkach.
-
Mam nadzieję, iż mój domu spełni twe oczekiwania, mój królu. – odezwał się po
chwili ciszy Voldemort.
- Póki, co płonna jest to nadzieja. – odpowiedział Andor.
Co knuje ta wężowa twarz??Rozdział 9
Witam,
OdpowiedzUsuńSnape jest zaskoczony zachowaniem wieszczki, tym jak rozmawia z dyrektorem, no jestem ciekawa reakcji na wieść kim jest
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Będą dalsze części? XD Tak wiem rok 2018 XD
OdpowiedzUsuń