WAŻNE!

Proszę o informację gdyby któryś z rozdziałów/one-shotów/specialów/shotr story był źle lub w ogóle niepodpięty. Za wszelkie spostrzeżenia dziękuję.

niedziela, 28 października 2012

>>Rozdział 5


             Drzwi zamknęły się za Syriuszem Blackiem, a młody Harry został sam w pokoju. Usiadł na materacu, będącym jedyną rzeczą w pomieszczeniu, i podciągnął kolana pod brodę. Znów ogarnęły go wątpliwości.
            - Mam nadzieję, że Ron i Hermiona nie zmienią do mnie nastawienia… Cholera, ja nawet nie wiem, jak będę wyglądał po… - urwał czując ból, którego ognisko rozchodziło się od serca pełznąc niczym węże w dół i górę jego ciała. Umysł zasnuła mu mgła cierpienia. Gdzieś na skraju świadomości pojawiła się myśl – Pełnia.
* * *

            - Harry, kocie? Żyjesz?
            - Black, jesteś taki głupi naprawdę czy tylko udajesz? Przecież widzisz, że oddycha, daj, więc już spokój z tymi swoimi napadami troski. Niektórzy chcieliby utrzymać swoje śniadanie w żołądku…
            - Severusie! – krzyknęła madame Pomfrey.
            Harry wiedział już, że jest w „swoim” łóżku w Skrzydle Szpitalnym. Całe ciało go paliło i nie mógł zrobić najmniejszego ruchu, który by nie podrażnił skóry, mięśni, wydających się jakby były zupełnie nowe. Otworzył oczy i zobaczył trzy postacie. Syriusz i Snape próbowali skoczyć sobie do gardeł, ale pani Pomfrey stała między nimi z wyciągnięta różdżką.
            - Zachowujcie się, bo inaczej… Och, dzień dobry, panie Potter. Jak się czujesz?
            - Harry, jak tylko będziesz mógł chodzić idziemy na zakupy. Dość łażenia w tych okropnych ciuchach. Swoją drogą, skąd ty je masz?
            - Syriusz… ciszej, głowa mnie boli. – jęknął Harry. Głowa pulsowała mu niemiłosiernie. Nie pamiętał nic z zeszłej nocy, a gdy o tym myślał jeszcze bardziej wzmacniał się ból umiejscowiony gdzieś za oczami.
            - To normalne przy tak wielu zmianach, a głowa cię boli, ponieważ w czasie przemiany twój wzrok uległ naprawie i to tak gwałtownej, że teraz odczuwasz tego skutki. - powiedziała pielęgniarka, rzucając zaklęcia diagnozujące. – Cóż, sądzę, że już jutro będziesz mógł wyjść ze szpitala. Nie mam żadnych przeciwwskazań, ale na noc jeszcze zostaniesz.
            - Tak jest. – nauczył się już, że z Poppy Pomfrey się nie zadziera.
            - Dobrze, to ja przyjdę jutro. – uśmiechnął się Syriusz i wypadł ze Skrzydła Szpitalnego. Musiał powiedzieć o wszystkim Remiemu i z nim spróbować otworzyć dokument. W końcu lepiej wiedzieć wcześniej, czy coś nie grozi jego chrześniakowi.

* * *

            - Chłopak już się przemienił, Panie.
            - Tak, Ireth. Hmm… jak sądzisz, która lepsza? – Androl wskazał dwie tuniki: jedną zieloną ze złotą nicią i drugą ciemnofioletową z czarną. Zielona miała prostu krój i sztywno trzymała się na ciele. Fioletowa spływała po nim, szerokie rękawy rozdzielały się na kilka pasków na wysokości łokci, nad pępkiem miała czarną wstążeczkę, gdy się ją zawiązało górna część tuniki przylegała do ciała, a dolna tworzyła niby sukienkę, otulając sylwetkę do pół uda.
            - Sądzę, że ciemnofioletowa, ale nie o ubraniach przyszłam mówić. Chłopak nie zna żadnych praw, tradycji, języka, ani chociażby historii, która w czarodziejskiej wersji jest przekłamana. Nawet dziejów twego rodu nie zna. Uważam, że trzeba się tym zająć.
            Król w tym czasie ubrał tunikę i przeglądał się w lustrze. W odbiciu przypatrywał się wieszczce, która z przymkniętymi oczami prowadziła swój monolog. Skrzywił się wiedząc, że po zgłoszeniu mu tej sprawy nie da mu spokoju dopóki się tym nie zajmie. Takie uroki bycia królem. Prócz fajnych ciuchów dają ci natrętną wieszczkę gratis, żeby nie było za wesoło.
            - Cóż – westchnął władca. – Myślę, że znam odpowiednią osobę.
            - Taka misja jest na tyle ważna, że powinien być to ktoś zaufany, mój królu. Nie jest to żadna błahostka, żeby dać to komuś nieodpowiedzialnemu i …
            - Bliźniaki są chyba wolni, wyślę ich jak tylko…
            - Panie! Błagam, oni nas ośmieszą. Może i są dobrzy w tych kukiełkach, które ustawiacie sobie na mapie…
            - To taktyka, moja droga. Oni będą najlepsi. Umysłowo są na poziomie piętnastolatków.
            - Panie, oni są zbyt dziecinni. Każdy byle nie oni.
            - Nie mam nikogo innego – wzruszył król ramionami. Jeszcze tylko chwila.
            - A wasz doradca?
          - Poszedł z poselstwem i dopiero, co wrócił. A propos, gdzie są moje białe szaty… te ze złotą nicią… diadem już znalazłem, ale ich nie mogę…
            - W trzeciej szefie, w garderobie księcia – zamknęła oczy, odpowiadając. Na czole pojawił jej się znak: oko z obwódkami u góry i na dole, połyskujące odcieniem złota. – Po co ci tak strojna szata, Panie?
            - A co ona tam robi? Nieważne. Mam podpisać pakt o nieagresji z niejakim Lordem Voldemortem, tak, tym, co zabił rodziców Harry’ego. – odpowiedział szybko, widząc, że Elfka chce wtrącić swoje trzy grosze. Co, jak co, ale ja tu jestem królem, mnie się nie przerywa. – W takim razie nie wiem, kto mógłby nauczyć młodego tego wszystkiego. Nie mam innych zaufanych osób, a ty, moja droga…
            - A ja, mój Panie, wybieram się do Hogwartu, by nauczyć młodego Pottera, jak powinien nosić się narzeczony księcia Artemidis. Wyruszę w drogę jeszcze dziś, powinnam być na miejscu już jutro. Przybędę jeszcze przed odczytaniem umowy, więc będę mogła, co nieco wyjaśnić.
             - Wierzę w Ciebie! – krzyknął król do zamkniętych drzwi. Na jego usta wślizgnął się przebiegły uśmieszek. Udało się. I kto tu zna przyszłość, Ireth? My dziś też wyruszamy. Kondukt jest gotowy. Jeszcze tylko jedna sprawa… - Laure, oddawaj mi moją szatkę, zmoro ty jedna!!

Rozdział 6

1 komentarz:

  1. Witam,
    ciekawe jak Harry odnajdzie się w nowej roli i w ogóle jak to wszystko przyjmie, król Andor jest dość podstępny...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Dzięksy! Każdy komentarz jest dla Lusty ważny! Szczególnie te, które dają porządnego kopa w tyłek! ^_^ /// Ireth :3