-Gotowy?
-Tak, profesorze.
Gdy tylko przebrzmiały jego słowa poczuł znajome szarpnięcie w okolicy pępka.
Po chwili ujrzał znajome drzwi domu spod numeru czwartego przy Privet Drive.
Wrócił do „domu”.
** *
-Wstawaj, nierobie!
Jakże
miłe powitanie. Wszystko go bolało. W nocy miał sen o wydarzeniach z
cmentarza i jego wuj obudził go w dosyć brutalny sposób. Po kilku minutach
zwlekł się z łóżka i podreptał po schodach do kuchni. Ciotki w niej nie było,
zostawiła mu za to na stole listę obowiązków z dopiskiem, że nie jak wszystkie
one nie zostaną do godziny 12.00 wypełnione, to nie ma, co marzyć o śniadaniu.
Harry spojrzał na zegarek. Dziewiąta. Przyjrzał
się liście. Wypielić gród. Skosić trawnik. Umyć samochód. Tylko tyle,
powinienem zdążyć.
Wyszedł do ogrodu. Z obowiązkami
uwinął się w samą porę, by za pięć dwunasta wejść do kuchni. Ciotka skrzywiła
się na jego widok, pokazując mały talerzyk z jedną kanapką. Harry zjadłszy swój
„posiłek” udał się do swojego pokoju. Po wejściu od razu rzucił się na łóżku.
Palił go każdy mięsień. Na krawędzi świadomości pojawiła się myśl: Za
dwa dni pełnia. Ciekawe, jak sobie Remus radzi. Ból utulił go do snu.
** *
Bank
Gringotta jest najlepiej strzeżonym magicznym bankiem w Wielkiej Brytanii, jeśli
nie na świecie. Pracują w nim Gobliny, utrzymując z czarodziejami, jak
najbardziej powierzchowne stosunki, na jakie mogły sobie pozwolić, zarządzając
ich środkami w skrytkach ukrytych pod ziemią.
Tego
dnia wśród małych bankierów panował niepokój. Coś działo się w jednej ze
skrytek położonej w najniższej strefie. Były tam przechowywane kosztowności
tylko kilku najbardziej znamienitych rodów: Dumbledore’ów, Malfoy’ów,
Lestrange’ów oraz główna skrytka Potterów, nad którą kontrolę młody Potter miał
otrzymać z ukończeniem siedemnastego roku życia.
Zaniepokojone Gobliny zeszły do Strefy 0, jak ją nazywały, omijając Wodospady
Złodzieja, ślepe zaułki, smoki i inne zmyślne pułapki czekające na desperata,
który odważył się okraść ich bank.
Dziwny magiczny podmuch wypływał z ostatniej skrytki w tej strefie – ze skrytki
Potterów. Po otwarciu jej przez Głównego Zarządcę Banku okazało się, że jeden z
dokumentów zaczął się odzywać, domagając się zrealizowania, bądź
zainteresowania sprawą w nim zawartą. Po ujrzeniu pieczęci Zarządca otworzył
szeroko oczy.
-
Skontaktuj się z Ministrem Magii i Albusem Dumbledore’em. – skinął na młodszego
księgowego. – Czego one chcą od Potterów? – powiedział do siebie.
** *
-
Chciałbym go zobaczyć.
-
Jeszcze nie czas, mój książę.
** *
Czarnowłosy chłopiec leżał na łóżku w swojej maleńkiej sypialni.
Rozmyślał o Cedricu – o osobie, która została zabita z jego winy. Każdy mówił,
że nie leży ona po jego stronie, ale on wiedział, co innego. On znał
prawdę. Ile bym dałby to mnie zabił. Tak, chciał być martwy,
patrząc na łzy wylewane przez ojca młodego Puchona. Ból rozrywał jego klatkę
piersiową, a zdrętwiałe od czasu potyczki na cmentarzu mięśnie dawały o sobie
znać w nieprzerwanej kaskadzie bólu.
Jego smutne rozmyślenia przerwała mała sówka pukająca w okno. Nie rozpoznawał
jej. Nie była to sowa Rona, ani Hermiony, wyglądała raczej na jakąś ze
szkolnych sów.
Otworzył okno, a ona jedynie rzuciła list na biurko i odfrunęła nie czekając na
odpowiedź. Zdziwiony Harry otworzył list.
Radzę ci się
zbierać. Uroczyście przysięgam, że zabieram cię dziś w nocy do Nory.
Lunatyk
Po przeczytaniu widomości, natychmiast zaczął się pakować. Zrozumiał przesłanie
listu, jak i to, że Remus dał mu zapewnienie o tym, że nie jest to pułapka.
Złoty Chłopiec spojrzał na pergamin ponownie: „w nocy”. Żadnej dokładnej godziny i te dwa
słowa, które rozbudziły w nim radość ”do Nory„.
** *
- Cześć, Remusie!
- Witaj, Harry. – przywitał się Remus Lupin, wyglądał na zmęczonego. Jutro
pełnia. - Gotowy?
- Jasne. Na razie. Do następnych wakacji! – pożegnał sięz wujostwem, które było
najwyraźniej zadowolone, wiedząc, że nie zobaczą swojego podopiecznego, aż do
następnych wakacji. Nie robiło bowiem awantur, gdy w ich drzwiach pojawili się
niemoralni ludzie z zamiarem zabrania tego dziwoląga z dala od ich spokojnie
żyjącej, całkowicie przeciętnej rodziny.
** *
- Albusie Dumbledore, nie jesteśmy w stanie powiedzieć ci, co znajduje się w
tym dokumencie.
- W takim razie, po co nas tu wezwaliście?
-Ty i minister Knot musicie dopuścić Syriusza Blacka do dziedzica Potterów.
-Blacka?! Toż to przecież morderca! – krzyknął Knot. Nie po to trudził się, by
utrzymać swoją pozycję w czarodziejskiej Anglii, aby teraz przyznać się do
porażki i uniewinnić głowę rodziny pełnej Śmierciożerców!
-Korneliuszu – powiedział ostrzegawczo Dumbledore. - Dlaczego on?
-Jest jedynym, który może otworzyć i przeczytać całą treść dokumentu oprócz
samego zainteresowanego. My możemy jedynie ujrzeć pierwszą stronę i...
- O czym mówi ta strona. – przerwał
** *
-Harry, kochanie! Witaj ponownie!
-Dzień dobry, pani Weasley. – odwzajemnił jej uścisk. Nikt go nigdy nie
przytulał. Nikt prócz mamy Rona, a teraz i Syriusza.
-Miło cię widzieć. Na Merlina, jesteś taki chudy! Chodź do kuchni, zaraz się
coś dla ciebie znajdzie!
** *
-Niemożliwe! – zakrzyknął Knot. – Co to jest za pismo, skoro mówi o takich
rzeczach na pierwszej stronie?!
-Zaiste interesujące – odpowiedział Dumbledore. – Sądzę, iż w obecnej sytuacji
nie możemy zwlekać z uchyleniem wyroku wydanego na Syriusza Blacka, czyż
nie?Korneliuszu?
-O-Oczywiście… Ale Albusie… Co teraz z Potterem?
Witam,
OdpowiedzUsuńwkurza mnie wujostwo Harrego, to jak oni go traktują, zastanawia mnie czy dyrektor wie o tym i przymyka oko, czy nie wie... ciekawe co to za dokument...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Jestem pozytywnie zaskoczona tym blogiem. Dawno nie czytałam nic napisanego równie dobrze :) z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój wydarzeń. Ciekawe jak Harry zareaguje na dokument :D pozdrawiam i życzę weny
OdpowiedzUsuńDziecko222