Łapcie Silme! Nie za dobry rozdział, ale musicie go przetrawić. Niedługo zacznie się dziać!
Laure
otworzył księgę i spojrzał na stronę tytułową „Legendy Skyrimu. Spis postaci,
bóstw i magicznych przedmiotów.”. Tak dawno nie zaglądał do tych opowieści.
Bodajże od czasu, gdy Ireth mu je czytała jako opowiastki na dobranoc. Rzucił
okiem na spis treści.
Strona
127 – Dovakiin
Znalazł
odpowiedni rozdział i zaczął czytać.
Dovakiin,
z języka smoków Smocze Dziecię, jest osobą zrodzoną przez śmiertelników, a
naznaczoną darem Akatosha, ojca smoków. W żyłach Dovakiina płynie smocza krew i
posiada on smoczą duszę. Według legend pojawia się tylko jeden na każdą epokę.
Smocze Dziecię jest w stanie panować nad smokami tudzież wchłonąć ich duszę i
siły witalne pokonanych stworzeń. Dzięki temu uczy się korzystać ze Smoczych
Krzyków w bardzo szybki sposób.
Pierwszym
Smoczym Dziecięciem była…
Laure
z trzaskiem zamknął księgę, wciąż mając przeczucie, że nie wie wszystkiego.
Silme miał być wojownikiem, ale jak? Jak takie delikatne stworzenie może
walczyć ze smokami. A może tu nie o to
chodziło. „Dzieci jest w stanie panować
nad smokami” – tak! To o ten fragment chodziło Ireth. Silme nie potrafi
panować nad smokami, nie zna swojej mocy, a nikt nie może mu pomóc, bo „pojawia się tylko jeden na każdą epokę”. Jak więc go nauczą? Jak mu pomogą.
Laure
schował twarz w dłoniach i myślał. Nieświadomy białych oczu, które przyglądały
mu się już od pewnego czasu.
*
* *
-
Jutro są urodziny Silme i sądzę, że mamy trochę spraw do omówienia. – Ireth
odwróciła wzrok od twarzy dyrektora by spojrzeć na mówiącego króla., Szczerze
miała już dość tego starucha i odliczała dni do swojego wyjazdu.
-
Tak, wiem kiedy Harry obchodzi urodziny i słyszałem, że z tej okazji przybędzie
wiele osobistości.
-
Cóż… kto przyjął zaproszenia? – Andor zwrócił się do białowłosej.
-
Hm… jeśli się nie mylę to przybędą: Król Aragorn z małżonką, Elladan i Elrohir,
panowie Rivendell, dostałam pozytywną odpowiedź również od Mrocznej Puszczy, a
i przybędzie również Gimli, przyjaciel elfów, więc i samego księcia Legolasa
należy się spodziewać miast zwykłej delagacji. Notatka dla siebie: przygotować
dużo piwa. – naskrobała piórem na kartce, którą trzymała w ręce. – Cóż… prócz
tego należy się również spodziewać delegacji z Shire, podejrzewam, że
przybędzie mistrz Samwise oraz nierozłączni imć Meriadok wraz z imć Peregrinem.
Przybędzie cała arystokracja Artemidis. Ach! I nie zapominajmy o delegacji z
Lórien, tylko nie jestem pewna czy pojawi się sam Lord Celeborn czy wyśle on
tylko Haldira.
-
Lepiej żeby Strażnik się nie dowiedział, że jest dla ciebie tylko Haldirem. –
powiedział król z dziwnym uśmiechem na twarzy. – Jego dzielne serce pęknie na
pół.
-
To nie ja kazałam mu się we mnie zakochiwać. Zresztą on zakochuje się średnio
pięć razy na dzień, więc nie czuję się zobowiązana by odwzajemnić jego uczucie.
Ponadto jestem kapłanką. – powiedziała dumnym głosem.
-
Dobrze, niech ci będzie. – odpowiedział król ugodowo. – W każdy razie, trochę
nas będzie. Poza tym nie wątpię, iż jakaś cześć waszej arystokracji zechce się
wprosić na tak ważną uroczystość. Drzwi jednak pozostają otwarte, mimo że nie
podoba mi się wystawienie Silme na pożarcie dla waszych hien cmentarnych, które
nacie czelność nazywać prasą. Oczywiście pan również jest zaproszony,
dyrektorze. – przymknięte czekoladowe oczy spojrzały się na starca oceniając
go.
-
Oczywiście! Jestem zaszczycony móc uczestniczyć w tym wydarzeniu. – powiedział,
umiejętnie chowając swoje niezadowolenie.
-
Ach! No i zapraszamy wszystkich nauczycieli! – uśmiechnął się król.
-
Musimy?
-
Tak, Ireth. Wybacz, ale nawet profesor Snape jest zaproszony. – jeszcze szerszy
uśmiech.
-
Ech. No dobrze. – westchnęła Ireth. To
będą ciężkie urodziny.- pomyślała.
*
* *
- Czego
w zdaniu: „Po urodzinach Silme wybieram się do Artemidis” nie rozumiesz?
-
Hm… no nie wiem. Może tego, że chcesz tam jechać sama?!
-
Przecież Orodreth zadbał o bezpieczeństwo w stolicy, więc nie widzę powodu…
-
Chcesz zostawić go tutaj samego…?!
-
Ma ciebie, Laure. – Ireth tym zdaniem zakończyła trwającą około godziny
kłótnie. Niepotrzebnie mówiła księciu o swoim wyjeździe. Teraz zamiast jednego
rozhisteryzowanego nastolatka, który nim jeszcze nie jest, bo wciąż trwa w
słodkiej niewiedzy, ma dwóch nadopiekuńczych dzieciaków, którzy bez niej zginą
śmiercią marną. – Dacie sobie radę. – położyła swoje dłonie na jego ramionach. –
Dziecko, przygotowywałam cię do tej chwili od twoich narodzin. Nie masz tylko
mnie. A co z Fenrisem? Podejrzewam, że jak będę wracać do was to on się ze mną
zabierze. W końcu jesteście jak papużki nierozłączki! – uśmiechnęła się do
swojego podopiecznego. – Nie mogę ci całe życie matkować, Laure. Przyjdzie
czas, gdy mnie zabraknie i będziesz musiał sobie radzić sam.
-
Nie! Nie pozwalam ci tak mówić… i… nie mów o tym więcej! – Laure zacisnął swoje
powieki, a dłonie zamknął w pięści. Wyglądał jak dziecko, któremu chce się
zabrać ulubioną zabawkę.
-
Dobrze. Nic więcej nie powiem. – uśmiechnęła się smutno i przytuliła swojego
wychowanka, myśląc o tym, jak wiele radosnych chwil było wypełnionych
dźwięcznym śmiechem złotowłosego brzdąca. – Jestem z ciebie dumna. Z was obu.
Razem z Fenrisem byliście bardzo problemowymi dzieciakami, ale cieszę się, że
wyszliście w końcu na ludzi.
Laure
uśmiechnął się i wtulił bardziej w swoją „matkę”, Ireth uciekała wzrokiem
wszędzie byleby nie spoglądać na swoje „dziecko” – kłamała. Na samym końcu - zmuszona
jest kłamać.
*
* *
Wielka
Sala pyszniła się w blasku świec, których blask odbijały złote zdobienia,
ukryte w pnączach, okalających pomieszczenie. Cztery stoły zniknęły ustępując
miejsca trzem, które ustawione zostały w półkolu. U najwyższego stoły stały
trzy zdobione krzesła, imitujące tron. Białe obrusy lśniły w przytłumionym
blasku a kwiaty na nich ustawione chyliły swoje czerwone kielichy by wydobyć z
siebie ostatnią kropelkę rosy.
Andor
uśmiechnął się leniwie i chwycił w dłonie kwiat róży. Upajając się jej zapachem
przypominał sobie ostatnie dni spędzone z Silme. Miał szczerą nadzieję, że
dyrektor nie będzie utrudniał młodemu elfowi nauki, w przeciwnym razie będzie
zmuszony zareagować i przenieść Galena z Hogwartu do Artemidis. W stolicy będzie bezpieczny. Mamy dużo
silnych sojuszników w wymiarze Rana. Tutaj nie jest bezpiecznie.
Ireth wchodząc
do Wielkiej Sali nie oczekiwała, że ujrzy swojego króla z takim spokojem
wypisanym na twarzy. Od czasu wiadomości o szpiegu w Artemidis władca nie zaznał
nawet chwili wytchnienia. Teraz, patrząc na rozluźnione oblicze swojego króla,
z małym uśmiechem powiedziała:
-
Panie, musisz wypocząć. Jutro wielki dzień dla Silme i wszyscy powinniśmy być w
pełni sił.
-
Masz rację. – Andor rzucił jeszcze okiem na wystrojoną salę i ruszył wraz z
Ireth do komnaty. Był pewien, że tej jednej nocy uda mu się spokojnie zasnąć.
Idril się zakochała! Idril już chce więcej!
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie, bo jest niezaprzeczalnie genialne! A Silme jest taki słodki! I Laure! I nasz kochany elfi król! I ja już się nie mogę doczekać następnego rozdziału.
Normalnie kocham Cię i Twój styl pisania!
Właśnie skończyłam czytać nowy rozdział. Naczekałam się na niego, a nawet nie był długi. Jestem uzależniona od twojego bloga i czekam na ciąg dalszy. Dobrze, że napisałaś jakieś tak usprawiedliwienie dotyczące spóźnienia, więc wchodziłam na niego "tylko" 5 razy dziennie. Pisz, pisz, pisz!
OdpowiedzUsuńW końcu! Dominikamaja
OdpowiedzUsuńKiedy następny?????!!!! Kiedy???!!!!!! :D My czekamy!! ;)
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńurodziny już niebawem, ciekawe co u Hermiony i Rona, może lepiej będzie jak Harry przeniesie się do Artmis
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia