WAŻNE!

Proszę o informację gdyby któryś z rozdziałów/one-shotów/specialów/shotr story był źle lub w ogóle niepodpięty. Za wszelkie spostrzeżenia dziękuję.

poniedziałek, 15 lipca 2013

>> Rozdział 20

 
      Wysokie buty z cholewami trzaskały o zimny kamień. Symir szedł drogą prowadzącą do wrót Miru – największego wulkanu w Artemidis. Wielkie wrota zamykające wejście do niego wykonane z czarnego żelaza świeciły w blasku ognia buchającego ze środka. Wejścia chronili żołnierze.
      - Stać! Kim jesteś?
      - Nie poznajecie mnie?
      - Ach! Witamy. - powiedział żołnierz z ociąganiem. - Co ty tutaj robisz, he? To nie jest miejsce dla takich paniczyków.
      - Wybacz mi, ale Jego Wysokość przed wyjazdem kazał mi skontrolować prace nad pewnym artefaktem oznaczonym klauzurą A.
      - Chyba że tak. Masz przepustkę?
      - Oto i ona. - żołnierz przez kilka chwil oglądał pergamin oznaczony królewską pieczęcią.
      - Dobrze. Możesz iść.
      - Dziękuję.
      Symir ruszył dalej do najgłębiej położonego rejonu, gdzie elfy tylko strzegły, a orkowie pracowali. Z każdym krokiem w dół kamiennych schodów robiło się coraz goręcej. Częstotliwość buchającego dymu rosła i Symir czuł coraz brutalniejszy gorąc rozlewający się po jego ciele. Był tu tylko kilka razy, więc nie przyzwyczaił się do panujących tutaj warunków. W końcu po dłuższej wędrówce dotarł na miejsce.
      - Czego tutaj szukasz? To nie jest miejsce dla takich jak ty! - odezwał się jeden z elfów, kontrolujący pracę orków. Stwory spojrzały w ich stronę i przyglądały się sytuacji. Miały dziwne przeczucie, że ten elf jest taki, jak oni.
      - Jego Wysokość kazał mi skontrolować pracę nad artefaktem klauzury A.
      - Jakiej klauzury A? Nic takiego nie mamy.
      - Jasne, że nie wiesz, że mamy. W przeciwnym razie – po sali rozległ się dźwięk wyciąganego sztyletu. - musiałbym cię zabić. - ostrze miękko wpełzło pod pancerz strażnika i przebiło mu bok. Starszy elf padł na ziemie, już zamierzał coś krzyknąć, gdy został uderzony w hełm. Ten zleciał z jego głowy, strażnik zdążył tylko mrugnąć okiem a na jego czaszkę spadł nóż, wbijając się w jego ucho. W zielonych oczach elfa powoli gasło życie.
      - Jak... ty... król... - wycharczał. Symir docisnął sztylet nogą a głowa elfa pod wpływem uderzenia zapadła się.
      - To było szybkie. - powiedział do siebie wyciągając ostrze i odwracając się do orków. - Myślałem, że nie pójdzie tak łatwo. Mam dwie godziny, wymiana warty powinna być punktualnie.
      - Kim jesteś, nieznajomy? - spytał się jeden z orków.
      - Imię moje Symir, niosę zemstę. - spojrzał po zebranych orkach, było ich z setka, wszyscy skuci najmocniejszym żelazem Śródziemia. - Mam dla was... – uśmiechnął się podstępnie. - … propozycję nie do odrzucenia.


* * *


      W zamku Hogwart trwało nie lada zamieszanie. Skrzaty od rana się krzątały. Król Andor nadjeżdżał.
Piaszczystą dróżką prowadzącą w stronę zamku toczyła się złota kareta. Za szybkami przesuwał się obraz szkolnych błoni i jeziora, ale monarcha nie zaprzątał sobie głowy krajobrazami, teraz interesowało go tylko jedno.
      Powóz zatrzymał się przed frontowymi drzwiami. Straże natychmiast stanęły po obu stronach karocy i rozwarły drzwi do niej. Z wnętrza wyszedł Andor. Srogim wzrokiem omiótł Ireth i dyrektora szkoły, powiedział tylko jedno:
      - Gdzie. On. Jest.

* * *


      Silme widział jak wszyscy się krzątali. Jego przyszły teść miał dziś nadjechać, więc młody elf miał się tylko ładnie wyszykować w szatki, które mu przyniosła Ireth. Były one koloru pastelowej zieleni i miękko spływały z ciała czarnowłosego. Sam elf był bardzo zdenerwowany przyjazdem króla. Nie miał kompletnego pojęcia co się wokół niego dzieje. Wciąż nie mógł uwierzyć, że karzą mu wyjść za mąż. Wciąż nie mógł przyjąć tego do wiadomości.
      Wcześniej były te lekcje. Znał teraz historię Artemidis. To państwo było zbyt piękne żeby było prawdziwe. Zbyt poukładane. Zbyt... idealne. Później prezent. Ten wierzchowiec. No i ten elf. Ten piękny złotowłosy elf, który swoim głosem wprost go hipnotyzował, oczami oczarował. Był idealny jak to tylko wieczna istota może.
      Chłopiec przytłoczony tym wszystkim udał się do stajni, chcąc zażyć trochę spokoju. Gdy tylko wszedł został powitany przez radosne rżenie. Piękny Mears patrzył wprost na Silme swoimi mądrymi oczyma. Twarz chłopca rozjaśniła się a on sam rzucił się w stronę wierzchowca. Gdy już przy nim był, pod wpływem impulsu, objął szyję zwierzęcia, zanurzając tym samym nos w jego białej grzywie.
      - Stęskniłeś się? - spytał Silme, wtulając się w grzywę jeszcze bardziej. - Przecież to tylko kilka dni. - spojrzał w oczy konia. . - Och! No dobrze. Ja też tęskniłem. Jesteś piękny. - przesunął dłonią po długiej szyi. - Hej! Przecież ja ci jeszcze nie nadałem imienia, nie? Jak by cie tu nazwać? Hmm... Jesteś taki biały... jak śnieg...
      - Losse, to znaczy śnieżnobiały. - usłyszał Silme za swoimi plecami. Chłopiec odwrócił się i ujrzał elfa, który wcześniej oczarował go swą opowieścią o Mearsach. - Najwyraźniej polubił Waszą Wysokość. Zwykle jest z niego opryskliwe stworzenie. - powiedział próbując dotknąć stworzenia, lecz te tylko na niego prychnęło. - Widzisz, panie? Mnie już nie lubi. - chłopiec w odpowiedzi zachichotał, wpatrując się w elfa.
      - Jak ci na imię?
      - Fenris. - powiedział Laure na poczekaniu. - Do usług Waszej Królewskiej Mości. - ukłonił się głęboko do stóp Silme.
      - Silme! Silme, gdzie jesteś, maleńki!
      - Och! To Ireth! W stajni! - odkrzyknął.
      - Wiedźma?! Cholera! - krzyknął „Fenris” i czmychnął w stóg siana, chcąc się schować przed Numenesse.
      - Wiedźma? - powtórzył zdziwiony czarnowłosy.
      - Och! Silme! Wszędzie cię szukałam! Król cię oczekuje! - mówiąc to elfka pociągnęła chłopca za rękę i szybko wyszła ze stajni.
      - Pa, Losse! Bądź grzeczny!


* * *


      Tak jak wcześniej się uspokoił, tak teraz Harry dosłownie drżał z nadmiaru emocji. Ręce mu się trzęsły a nogi miał jak z waty.
      - Silme, hej! Nie martw się, nasz król jest bardzo wyrozumiały i...
      - NIE OBCHODZI MNIE, ŻE NIE WIEDZIELIŚCIE! TO NIEDOPUSZCZALNE BY ON TU BYŁ! JUTRO Z SAMEGO RANA MACIE WYRUSZUĆ W DROGĘ POWROTNĄ CZY SIĘ WAM TO PODOBA CZY NIE! ZROZUMIANO?!
      -...
      - SPYTAŁEM CZY ZROZUMIANO?!
      - Takjestwaszawysokosść...
      - NO! I ŻEBY MI BYŁ TO OSTATNI RAZ! A TERAZ NIE CHCĘ WAS WIDZIEĆ! - z Wielkiej Sali wypadło pięcioro elfów, każdy przerażony do szpiku kości uciekał, gdzie popadnie.
      - Wiesz, Silme. Czasem każdego ponosi. Ha. Hahaha... - zaśmiała się nerwowo Ireth, pomstując na wspaniałym wyczuciu czasu jej przełożonego. - Chodź, im szybciej poznasz teścia tym lepiej, nie? - dale się szczerząc, pociągnęła oniemiałego elfa do środka.
      Gdy tylko weszli w ich stronę spojrzał wysoki, czarnowłosy elf. Jego niebieskie oczy były widoczne z daleka, a zmiany jakie w nich zaszły były zadziwiające. Z niebezpiecznych szparek, ciskających błyskawice i dających twarzy elfa dostojności, władczości oraz posłuchu, zmieniły się w czułe, ciepłe okrągłe topazy, swoimi świetlistymi refleksami sprowadzając spokój na patrzącą w nią niespokojną duszę. Smukła sylwetka, obleczona skromną szatą i długie do pasa włosy, otulające elfa nie wskazywały na jego status społeczny. Dopiero gdy Silme spojrzał na czoło nieznajomego dojrzał diadem. Zaczynał się gdzieś we włosach by z nich wyjść i podtrzymać na czole symbol Artemidis – tarczę z osadzonym w niej kryształem górskim. Z tarczy wysuwały się jakby pnącza winne, okalające podtrzymujące je sznurki białego złota. Z tarczy zwisał jeszcze maleńki kryształek topazu, o kolorze oczu władcy. Sama tacza była wykonana z białego złota, a na niej widniały winne latorośle otulając i nadając jej przyjemnych dla oka odczuć, kojarzących się z bezpieczeństwem.
      - Ach! W końcu cię mogę poznać, Silme!



* * *



      - Nasz plan powoli się realizuje. - powiedział szpieg, idąc ramię w ramię z Lordem Voldemortem przez ciemne korytarze jego rezydencji. - Orkowie wyrazili chęć współpracy, wiedzą jak wykonać swoją robotę. Muszę to im tylko ułatwić.
      - Tak. Czytałem już te księgi, które przyniosłeś. Jestem pewny, że uda nam się to wytworzyć. Mówisz, że to ma aż tak destruktywną moc?
      - Nic nie umywa się do jego mocy. Wystarczy prześledzić historię. Trzeba tylko odpowiednio go stworzyć, a nikt nie wejdzie nam w drogę. Zniszczymy wszystkich, którzy staną na naszej drodze. Żadna magia im nie pomoże, żaden mąż, żadna kobieta i żadne stworzenie. Będzie tylko jeden sposób by nas zatrzymać, ale my będziemy mieć już wtedy w garści Artemidis, a każda elfka i każdy elf staną się naszymi niewolnikami. Nikt nas nie powstrzyma. będziemy niezwyciężeni, a to dlatego, ze my nie popełnimy tych samych błędów, co nasz poprzednik. Jeśli będziesz się trzymał planu, to nic nas nie powstrzyma.
      - Nie mam zamiaru rezygnować z planu doskonałego. Muszę przyznać, że lepiej jest mieć w tobie sojusznika, niż wroga, mój szpiegu. Jesteś bardzo pomocnym narzędziem. - czerwone oczy spoglądały w głąb złotych, nie mogąc nic wyczytać. Jego szpieg była najbardziej tajemniczą osobą ze wszystkich, które znał, łącznie z nim samym.
      - Wasz świat nie zna tej mocy, więc szybko upadnie. W moim świecie będą większe problemy. Król Aragorn, władca Gondoru, będzie dzielnie walczył. Rohan również, podejrzewam nawet, że złączy siły z ludem wieży, Rivendell będzie walczyć z Artemidis, odrzucając pewne niesnaski, których sobie nie mogą wybaczyć. N ie wiem co z Eriadorem, tam mieszkają Hobbici – niewaleczny lud – jednak nie należy ich nie doceniać, bo w ostatniej wojnie bardzo się przydały. Fangorn również może ruszyć na pomoc elfom z Artemidis ze względu na to, że kiedyś zamieszkiwali ten las. Elfy z Mrocznej Puszczy również pójdą walczyć. Rządzi tam teraz Legolas, który wrócił ze swoich wypraw z Gilmlim, przyjacielem elfów. Ogólnie całe Śródziemie stanie przeciw nam, ale mamy przewagę.
      - Kontynuuj.
      - Mamy magie, której nie znają. Mamy zaklęcia, które jednym, strzałem odbierają życie. Mamy smoki, wywreny, twory Saurona i Sarumana. Mamy Artemidis w garści poprzez moje kontakty. Wystarczy jedno moje słowo, a Andor jutro się nie obudzi, ale … widziałem, że Jego Wysokość przypadł ci do gustu. W Artemidis wystarczy tylko pochwycić króla i jego syna, a wszystko padnie. Oni zbyt ich kochają, by zrobić coś, co mogłoby im odebrać życia. Tak. - szpieg przystanął i rozmarzył się. - Bo dla nieśmiertelnych jest to nie do zniesienia. Ta myśl, że można... nie istnieć.

Rozdział 21

Diadem, jakby moje zdolności opisowe były za małe.

6 komentarzy:

  1. AAAA *.* Jest i cudowny rozdzialik! Piękne opisy jak zawsze i ten nerwowy komentarz Ireth: - Wiesz, Silme. Czasem każdego ponosi. Ha. Hahaha... - zaśmiała się nerwowo Ireth, pomstując na wspaniałym wyczuciu czasu jej przełożonego.
    To było doskonałe.
    Opis diademu jak najbardziej prześwietny, a król Andor coraz bardziej mi się podoba ( i te jego komentarze- miodzio).
    Czekam na kolejny rozdział! Pamietaj!
    Buziaki!
    PS; Dziekuję za kolejną nominację!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten blog znalazłam jakieś dwie godziny temu i tak mnie wciągnęła fabuła że przeczytałam cały za jednym zamachem :D Czekam na następny rozdział z (nie)cierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
  3. Och matko*.* Kolejny niesamowity rozdział!
    Uwielbiam Andora wściekłego..:)))
    Tak długo czekałam i się nie zawiodłam!Geniuszu:)))

    Weny Kochanie :)))

    rurencja:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowna historia :3 dopiero co trafiłam na to opowiadanie i już nie mogę się doczekać następnych rozdziałów :D
    Mam nadzieję na piękną bitwe gdzie Silme pokaże na co go stać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    ciekawe jak Silme zareaguje jak się dowie, zę ten z którym rozmawiał to jego książę.. no i podał fałszywe imię, czy Harry nie poczuje się oszukany... mam nadzieję, że plany Voldemorta nie wypalą jednak...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. мотечыв аЗ

    OdpowiedzUsuń

Dzięksy! Każdy komentarz jest dla Lusty ważny! Szczególnie te, które dają porządnego kopa w tyłek! ^_^ /// Ireth :3