"Namiętność"
[czyli sarkazm się szerzy]
Ciemna noc okryła swym płaszczem świat wokół nich, ale
tak naprawdę nic innego się nie liczyło, prócz dwóch złączonych ze sobą ciał.
Ciemność w sypialni była tak materialna, iż zdawała się dotykać skóry dwóch
kochanków zwiniętych w miłosnym uścisku. Dwa świszczące oddechy szeptały między
sobą, wyznając tym samym swoje całkowite oddanie drugiej osobie.
Trzymał go w ramionach, w końcu mógł go dotknąć, jak
żaden mężczyzna nigdy go nie dotknął. Swoimi dłońmi znaczył aksamitną skórę
naznaczając ją jako swoją. Delikatnie zjeżdżał swoimi palcami w dół jego placów
i pieścił jego pośladki. On zaś otwierał się przed nim, chłonął każdy jego
dotyk, jak pustelnik łaknący wody w swojej samotni.
- Jesteś piękny… - wyszeptał mu do ucha. Polizał jego
spiczaste uszko i zaczął obsypywać pocałunkami całą jego twarz. Zupełnie
inaczej to sobie wyobrażał. Myślał, że rzuci go po prostu na łóżko i przerżnie
tak, iż będzie przychodził po jeszcze. Chciał go od siebie uzależnić. A
tymczasem to on uzależnił go od swojej filigranowej postaci. Dlatego właśnie
dotykał go tak delikatnie. Jego kochanek był ulotny niczym chwila, tak piękna i
warta zapamiętania, iż chciałoby się ją zamknąć głęboko w sercu i przeżywać przez wieki. A oni mogli przeżyć ze sobą wieczność. Ich nieśmiertelność im to
dawała.
Jego palce rozpalały kochanka leżącego pod nim.
Roziskrzone oczy patrzyły na niego, tylko na niego. Tak jak chciał, aby ktoś się
na niego patrzył. Zawsze łaknął tego uczucia. Poczuł ciepło w miejscu, gdzie
powinno się znajdować serce. Ale czy on jeszcze je miał?
Jego podniecony do granic możliwości kochanek rozsunął
sugestywnie swoje uda. Przejechał po nich opuszkami palców, by w końcu dotrzeć
tam, gdzie skupiały się jego wszelkie fantazje. Lekko nadusił jego wejście,
wyrywając z warg monarchy westchnienie pełne oczekiwania, ekscytacji i
podniecenia. Zanurzył swoje palce w jego wnętrzu. Ach! Przewidział, co chciałem z nim zrobić. Przygotował już się, mój
mały… - pomyślał.
- Wejdź we mnie! Błagam! – krzyknął na głos mężczyzna
leżący pod nim. Jego ciało pokrywały kropelki potu, klatka piersiowa poruszała
się szybko, a rozchylone usta zachłannie łapały powietrze, by wydać z siebie
krzyk rozkoszy, gdy kochanek wszedł w niego jednym mocnym ruchem.
- TOM! – po sypialni rozległa się jego deklaracja
najczystszej rozkoszy.
- Andorze… jesteś taki…
- Panie mój… - Andor spoglądał na niego swoimi czarnymi
oczyma, w którym prześwitywała doba szaleństwa.
- Andor… przecież ty masz brązo…
- Panie mój…! – rozległ się kolejny krzyk bardzo
przypominający jego najwierniejszą wyznawczynię, Bellatriks.
- An…
- Panie – Voldemort otworzył oczy. Rozejrzał się wokół i
ze wściekłością stwierdził, iż zasnął w swojej bibliotece.
- Czego chciałaś, Bella?! – zgromił ją spojrzeniem swoich
czerwonych tęczówek.
- Ja chciałam… nie powinieneś, Panie, spać w takim
miejscu… dlatego… - jąkała się, kompletnie nie wiedziała, dlaczego jej Pan tak
się zdenerwował.
- Wynoś się! Natychmiast! – krzyknął, a Bella wyszła
szybko z biblioteki, wcześniej kłaniając mu się. Zamyślony Voldemort wyjrzał
przez okno na księżyc, który był w pełni, a jego myśli pofrunęły do pewnego
elfa.
*
* *
Tymczasem w Zamku
Królewskim w Artemidis
-AAAAAAAAAA!!
- Ojcze, co się stało?! – w drzwiach stał Laure z mieczem
w dłoni, rozglądał się po sypialni władcy i szukał zagrożenia. Gdy go nie
znalazł spojrzał na swojego roztrzęsionego ojca, który ciągle siedział na łóżku
w rozkopanej pościeli. – Ojcze…
- Och, to nic… miałem tylko zły sen… koszmar raczej…
- O czym on był? Kiedy byłem mały mówiłeś, że jak się
powie komuś o swoim koszmarze to on nie wróci do nas…
- Cóż, ja… - zawstydził się. No bo jak miał powiedzieć o
tym swojemu synowi. – Miałem sen, w którym ten Lordzina kładzie na mnie swoje
ręce…
Laure wyglądał jakby się zapowietrzył.
- Nie bój się, ojcze. Nigdy na to nie pozwolę! Możesz spać
spokojnie. – i całując swojego ojca w czoło, wyszedł z sypialni. Andor, kładąc
się z powrotem do łóżka, stwierdził, iż teraz nie będą go nękać żadne koszmary.
Voldemort w swojej wężowatej postaci jest paskudny więc dzięki ci, że to był tylko sen :)
OdpowiedzUsuńAhh i nie rozumiem tego zdania: "Tak jak chciałby ktoś się na niego patrzył".
OdpowiedzUsuńZmieniłam. Mam nadzieję, że jest klarowniejsze xD ^^
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńoch tak ten senobaj go mieli, szkoda, że nasza lordzina nie ukarała Belli za to że przerwała mu taki sen...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
:-) mina Laure musiala byc bezcenna
OdpowiedzUsuń